Dziękuję Starlight za nominację do tej nagrody :)
Pytania do mnie:
1. Co jest dla Ciebie najważniejsze?
2. Gdybyś spotkała złotą rybkę, jakie byłyby Twoje 3 życzenia?
3. Twoja ulubiona piosenka na ten moment?
4. Wyobraź sobie, że przypadkiem spotykasz swojego idola. Co robisz?
5. Jaką książkę poleciłabyś komuś nieznajomemu?
6. Jaka jest najbardziej szalona rzecz, jaką zrobiłaś w życiu?
7. Które trzy słowa najlepiej opisałyby Twoją osobowość?
8. Co najczęściej robisz/Twoje hobby?
9. Czy okłamałabyś bliską Ci osobę, jeśli prawda byłaby bolesna?
10. Gdybyś mogła mieszkać gdzie indziej, gdzie by to było?
Odpowiedzi:
1. Przyjaciele, muzyka i książki.
2. Zamieszkanie w Nowym Jorku, poznanie Slasha i znalezienie partnera na całe życie.
3. Na ten moment jest to Bon Jovi - Wanted Dead Or Alive.
4. Próbuję zachować spokój i nawiązać z nim normalną rozmowę.
5. Trylogię "Millennium".
6. Pojechałam na Woodstock, to tłumaczy wszystko.
7. Wybuchowa, kreatywna, kameleon.
8. Słucham muzyki, piszę, robię zdjęcia i czytam.
9. To zależy od sytuacji.
10. Nowy Jork, Los Angeles, Sydney lub Londyn.
niedziela, 13 października 2013
LIEBSTER BLOG AWARD.
Dziękuję Carli Jon McKagan za to wielkie wyróżnienie :)
Pytania do mnie:
1. Która płyta wg ciebie jest najlepsza?
2. Gdybyś miała się stać kimś innym na jeden dzień to kto by był?3. Co sądzisz o muzyce z lat 80.?
4. Jaka subkultura wg Ciebie nie reprezentuje sobą nic szczególnego?
5. Gdybyś miała do końca życia chodzić na wszystkie koncertu jakiegoś zespołu to jaki to byłby zespół?
6. Czy kiedyś teledyski były sztuką?
7. Co potrafi u ciebie wywołać uśmiech nawet jeżeli jesteś bardzo zdołowana?
8. Chciałbyś być dzieckiem jakiejś sławnej osoby?
9. Jaki jest twój ulubiony film, który mogłabyś oglądać milion razy?
10. Jaka piosenka kojarzy się Tobie z wakacjami?
Odpowiedzi:
1. Moją ulubioną płytą, jedną z wielu jest "Black Album" Metalliki.
2. Chciałabym na ten jeden dzień zamienić się miejscami z jakimś dzieckiem gwiazdy rocka, jak np. Avą Sambora.
3. Uwielbiam ją, bez niej nie wyobrażam sobie życia.
4. Według mnie jest to grunge.
5. The Beatles!
6. Oczywiście, a nie to co leci teraz na MTV.
7. Rozmowa z Ciastkiem :)
8. Kto by nie chciał?
9. Myślę, że jest to Władca Pierścieni.
10. Z wakacjami kojarzy mi się Pidżama Porno "Twoja Generacja" oraz Enej "Lili". Ah, Woodstock.
Pytania do mnie:
1. Która płyta wg ciebie jest najlepsza?
2. Gdybyś miała się stać kimś innym na jeden dzień to kto by był?3. Co sądzisz o muzyce z lat 80.?
4. Jaka subkultura wg Ciebie nie reprezentuje sobą nic szczególnego?
5. Gdybyś miała do końca życia chodzić na wszystkie koncertu jakiegoś zespołu to jaki to byłby zespół?
6. Czy kiedyś teledyski były sztuką?
7. Co potrafi u ciebie wywołać uśmiech nawet jeżeli jesteś bardzo zdołowana?
8. Chciałbyś być dzieckiem jakiejś sławnej osoby?
9. Jaki jest twój ulubiony film, który mogłabyś oglądać milion razy?
10. Jaka piosenka kojarzy się Tobie z wakacjami?
Odpowiedzi:
1. Moją ulubioną płytą, jedną z wielu jest "Black Album" Metalliki.
2. Chciałabym na ten jeden dzień zamienić się miejscami z jakimś dzieckiem gwiazdy rocka, jak np. Avą Sambora.
3. Uwielbiam ją, bez niej nie wyobrażam sobie życia.
4. Według mnie jest to grunge.
5. The Beatles!
6. Oczywiście, a nie to co leci teraz na MTV.
7. Rozmowa z Ciastkiem :)
8. Kto by nie chciał?
9. Myślę, że jest to Władca Pierścieni.
10. Z wakacjami kojarzy mi się Pidżama Porno "Twoja Generacja" oraz Enej "Lili". Ah, Woodstock.
niedziela, 14 lipca 2013
ROZDZIAŁ 15.
Lania wody ciąg dalszy. Nacieszcie się póki możecie drodzy czytelnicy szczęśliwymi rozdziałami, bo niedługo nadejdzie coś przykrego dla głównej bohaterki. Zapraszam do czytania :)
Gdy
próbowałam wstać z łóżka, trochę bolała mnie głowa. Cholerna impreza. Lecz, gdy
po chwili przypomniałam sobie co się na niej wydarzyło aż się uśmiechnęłam
szeroko. Zapoznanie swoich idoli to już jednak coś. Rachela już w pokoju nie
było, wcale mu się nie dziwię bo właśnie dochodziła jedenasta! Dlaczego tak
długo spałam? Mimo, iż jest niedziela wolę przed jutrzejszą pracą nie
przesadzać. Po chwili leżenia wstałam i ruszyłam do łazienki trochę się
odświeżyć.
Schodząc na dół już ogarnięta oraz ubrana, zastanawiałam się jak będzie wyglądał dom.
Ciekawe czy Gunsi jeszcze tutaj są. Pokonawszy
schody skierowałam się do salonu. Aż westchnęłam. Jeszcze nikt tu nie sprzątał,
w sumie to za dużo tego nie było. Jedynie szklanki i butelki. Pod stołem dalej
spał Duff ze swoimi towarzyszami. Stłumiłam śmiech widząc też rozłożonego
Bacha, mojego braciszka i Hilla na kanapie. Przypominając sobie o reszcie
zahaczyłam o łazienkę. Adler leżał dalej w wannie, a Izzy ułożył się pod
ścianą. Wchodząc do kuchni zaczęłam robić śniadanie. Mieszając składniki na
naleśniki zastanawiałam się gdzie podziewa się do cholery Bolan. Ciągle mi
gdzieś znika. By umilić sobie gotowanie włączyłam radio, a wydobywała się z
niego piosenka The Beatles „Twist and Shout”. Kręcąc biodrami smażyłam kolejne
naleśniki. Zrobiłam obrót i wylądowałam w ramionach McKagana. Lekko zdziwiona,
ale w dobrym humorze pozwoliłam mu chwilę ze mną zatańczyć. Jak on dobrze
wywijał! Nie spodziewałabym się tego po nim.
- Od kiedy
umiesz tańczyć swing? – spytałam oddychając ciężko na co on tylko się
uśmiechnął, a gdy skończyliśmy piosenka zmieniła się na „I Wanna Dance With
Somebody” w wykonaniu Whitney Houston.
Do kuchni wkroczyli zaciekawieni Bach, Hill, Axl
oraz Izzy z Popcornem. Podając im śniadanie zaczęłam sobie śpiewać, a miny
chłopaków były bezcenne! Sebastian prawie zakrztusił się naleśnikiem, a
Stradlin oparzył się kawą. Axl siedział z szerokim uśmiechem czując wielką
dumę.
Spojrzałam na nich radośnie i podążyłam za ich
wzrokiem do tyłu. W progu kuchni stał mój chłopak widocznie w bardzo dobrym
nastroju. Uśmiechał się widząc co robię. Chwycił moją dłoń i zrobiliśmy obrót i
przechylił mnie tak, że włosami mogłam szorować po podłodze. Pocałowałam go
mocno wspinając się na palce.
- Czemu my
nic o tym nie wiedzieliśmy?! Że masz taki wielki talent? – spytał udając
oburzenie Steven.
- Oh
kochanie, co w rodzinie to nie zginie… - mrugnęłam do brata, chwyciłam tacę na
której umieściłam śniadanie i podążyłam do śpiącego jeszcze Hudsona.
Ostrożnie wchodziłam po schodach, zapukałam cicho
zastanawiając się czy jeszcze śpi. Nacisnęłam klamkę łokciem i weszłam do
pokoju. Trzymałam w rękach tą cholerną tacę i wpatrywałam się w pogrążonego w
sen Mulata. Sparaliżowało mnie, nie mogłam się ruszyć. Nagle coś huknęło na
dole i na krzyk Sabo „TO BYŁ MÓJ NALEŚNIK!” ocknęłam się. Postawiłam tacę na
stoliku nocnym, zauważyłam też swoje buty leżące obok łóżka. Chwyciłam je,
rzuciłam ostatnie spojrzenie na Saula zakopanego w białej pościeli i wyszłam
cicho zamykając za sobą drzwi. Szybko tylko wrzuciłam buty do sypialni i
zeszłam na dół do chłopaków.
Siedzieli ożywieni i pogrążeni w rozmowie na temat
dzisiejszego wyjścia do baru. Czy im nie zbrzydło ciągłe picie?
- Whisky
czy Roxy?
- W Whisky
są fajne kelnerki – spojrzał Bolan znacząco na Duffa. Klepnęłam go w ramię i
spojrzałam karcąco.
- O stary,
nie mów więcej takich rzeczy przy Lil – zaśmiali się wszyscy.
Pocałował mnie w policzek na przeprosiny. W tym
momencie do salonu wszedł Slash w samych jeansach (moje wnętrzności się chyba
właśnie przemieściły) trzymając pustą tacę.
- Dzięki za
śniadanie, mała – uśmiechnął się lekko, odstawił naczynie do kuchni po czym
wrócił się do nas.
- Wybacz,
Lilith ale jesteś w mniejszości. Wygrało Whisky! – krzyknął Rob i przybił
piątkę ze Scottim.
Wywróciłam oczami, ale wpadłam na szatański
pomysł.
- Dobrze,
pójdę z wami… pod jednym warunkiem – spoglądałam na każdego po kolei ze
złośliwym uśmieszkiem. – Jeśli któryś z was pójdzie ze mną na zakupy.
Po tym zdaniu wszyscy mieli przestraszone miny.
Kątem oka każdy na siebie spoglądał. Nagle jak jeden mąż podnieśli się
Sebastian z Duffem.
- My z tobą
pójdziemy – powiedzieli też równo.
Klasnęłam w dłonie, a następnie odwróciłam się do
Rachela z uwodzicielską miną. Reszta muzyków wiedziała co szykuję, Bolan chyba
też. Twardo patrzył przed siebie, próbując się nie śmiać niezwykle
zaabsorbowany półkami na winyle.
- Kochanie…
- wymruczałam, moja dłoń kierowała się powoli od jego kolana w górę. Czułam jak
się spiął. – Potrzebuję też nowego kompletu bielizny, jakiś pończoch i pasa do
nich.
Mówiłam do niego kusicielskim tonem, reszta nie
mogła się powstrzymać od śmiechu. Na słowo „bielizna”, Rachel spojrzał na mnie
momentalnie.
- Dobra,
ale to ja wybiorę.
- Jestem –
krzyknęłam schodząc po schodach i ubierając kapelusz. Obejrzałam się na salon,
dalej siedzieli tam wszyscy. – Jedziemy?
Tak jakby się nagle ocknęli, po czym wstali i po
kolei każdy zaczął wychodzić.
- Wy też? –
spoglądałam na pozostałych Skidów i Gunsów.
- Oh nie,
my idziemy na piwo – powiedział Axl.
Kiwnęłam głową i pomachałam im już z ładnego auta,
którego wcześniej nie widziałam. Ruszyliśmy w stronę centrum miasta.
*
- Slash,
daj sobie spokój. Nie dąsaj się tak – powiedział Izzy, który jako jedyny znał
sytuację w jakiej się znajdowałem. Ja sam dokładnie nie wiem, co czuję ale
myślę że to jednak miłość.
Kierowałem się z nimi na to piwo dla świętego
spokoju, Rose potem chodziłby wkurzony gdybym strzelał ciągle fochy i nie dawał
z siebie wszystkiego na koncertach. Może lepiej o niej zapomnieć? Jasne,
frajerze… na pewno ci się uda. O takiej wspaniałej istocie się nie zapomina.
- I tak jej
nie zdobędziesz – powiedział Adler do Roba, im chodziło o jakąś barmankę z
Rainbow, ale ja czułem jakby to było skierowane prosto do mnie.
*
- YOU WERE BORN TO BE MY BABY, AND BABY I WAS
MADE TO BE YOUR MAN! - śpiewaliśmy razem z Jonem Bon Jovi zdzierając sobie
gardła. Droga upływała nam niezwykle przyjemnie, jakieś babcie na nas krzyczały
że zachowujemy się jak banda degeneratów.
Siedziałam z Rachelem na tylnych siedzeniach
samochodu i on całując mnie po szyi śpiewał mi tą piosenkę. Tekst pasował
idealnie.
- Ej
gołąbeczki, jesteśmy na miejscu – wysiedliśmy z wozu, ja poprawiłam włosy i
nałożyłam kapelusz, a Bolan otrzepał ubranie: dokładnie to czarne Levisy,
koszulkę Black Sabbath i flanelową niebiesko czarną koszulę. Na nogach
standardowo miał glany. Wyglądał tak wspaniale. Złapał mnie za rękę i weszliśmy
do jakiegoś centrum handlowego.
- To
zaczynamy, co? – spojrzałam na moich towarzyszy z szerokim uśmiechem.
*
Byłam już w trzecim sklepie z ubraniami, a jeszcze
nic mi się nie spodobało. Co do ubrań jestem niezwykle wybredna. Nie to co
mężczyźni, którzy się ze mną wybrali. Każdy z nich zdążył już coś kupić, Duff
nabył koszulkę The Ramones, Sebastian skórzane spodnie, a Rachel uparł się na
nowe glany. Wkroczyłam w dział sukienek. Przeglądałam niektóre wieszaki już ze
znudzeniem, gdy podszedł do mnie McKagan.
- Lil, co
sądzisz o tej różowej sukience? – pokazał mi ubranie. Spojrzałam na biedaka z
politowaniem.
- To jest
zielona sukienka – słyszałam kiedyś wzmiankę, że był daltonistą ale żeby aż
tak?! Śmiejąc się chwyciłam kilka rzeczy do przymierzalni. Akurat przy szukaniu
nikt nie chciał mi pomóc, ale już jak mają wybierać ciuchy, to jak posłuszne
pieski siedzą na sofie przed przebieralniami.
Pierwsza sukienka była króciutka, ledwo co
zakrywała mi pośladki i do tego wściekle czerwona. Ja tego nie brałam…
- Który z
was? – spytałam się chłopaków podpierając pod boki.
Sebastian zaczerwienił się mocno.
- Bach, nie
podoba mi się twój tok myślenia – powiedział Rachel, po czym pokręcił głową
patrząc na mnie. – Skarbie, piękna jest ale myślę że żaden facet nie wytrzyma
widząc cię w niej.
Wróciłam, by pokazać się im w kolejnej. Ta była za
to długa do połowy uda, a co mi się w niej podobało to wielkie wycięcia po
bokach.
- Jak
zakonnica – stwierdził Bolan, wystawiłam mu środkowy palec i wróciłam za
kotarę.
Ostatnia jaką wybrałam to mała czarna, w sumie nic
specjalnego ale miała bardzo przyjemny w dotyku materiał. Gdy do nich wyszłam
zaczęli bić brawa.
- Dziękuję,
dziękuję. Nie trzeba było, widzę że się wam podoba – przebrałam się wreszcie w
swoje ubrania, zamierzałam kupić wszystkie sukienki prócz pierwszej. Nie chcę
wyglądać jak dziwka z Sunset.
Oczywiście Rachel uparł się, że za wszystkie
zapłaci i nie było mowy, bym się miała z nim o to kłócić. Wyszłam zadowolona z
butiku i skierowałam się do sklepu z nakryciami głowy. Wybrałam sobie kremowy
kapelusz do mojej kolekcji. Idąc do kasy mój wzrok przykuł cylinder, który stał
na osobnej półce. Od razu ujrzałam w swych myślach Saula, gdy trzyma swojego
Les Paula a spod cylindra wystają jego puszyste loki. Uśmiechnęłam się sama do
siebie, po czym zapłaciłam za rzeczy i wyszłam ze sklepu.
- Gdzie
teraz chcecie iść? Daję wam wolną rękę – staliśmy właśnie na zewnątrz paląc
papierosy.
Bolan zgasił swojego w połowie i spojrzał na mnie
wyzywająco.
- Ja wiem,
gdzie chcę iść – uniósł brew ku górze, na co ja się zarumieniłam. Oh nie… - Ale
ty Bach i ty Duff nie idziecie z nami.
Oni udali oburzonych i kończąc palić poszli do
auta słuchać Metalliki.
Rachel stał pod sklepem, który nosił nazwę
Victoria’s Secret i wpatrywał się w szyld.
- Jezusie,
zniosę nawet i wieczność w tym sklepie – mruknął i jak na skrzydłach kroczył za
mną.
Odwróciłam się, a on już wybierał jakieś komplety.
Faceci.
- Pamiętaj
o rozmiarze!
- Byłem
sprytniejszy od ciebie i sprawdziłem przed wyjściem – wytknął mi język i
powrócił do poszukiwań. Jakaś kobieta niewiele starsza ode mnie spojrzała na
mojego chłopaka z wyraźnym zainteresowaniem. On jakby niczego nie zauważał.
Wreszcie, gdy niby przypadkowo otarła się o niego biodrem on zmierzył ją
wzrokiem. Momentalnie do mnie przyszedł z miną wyrażającą przerażenie.
- Ona była
straszna – szepnął mi na ucho, po czym pocałował czule. Chwyciłam go za rękę i
poprowadziłam w stronę przebieralni, uśmiechając się zwycięsko do tamtej babki.
Wkroczyłam, by ubrać pierwszy zestaw a Rachel
czekał przed przymierzalnią. Wytrzeszczyłam oczy na swoje odbicie w lustrze.
Bielizna była w kolorze czarnym, posiadała pas do pończoch i miała bardzo ładny
wzór.
- Rachel?
Odsłonił kotarę i otworzył usta lustrując mnie
wzrokiem.
- Eee…
yyy….. no… ładnie – wydukał nie wiedząc gdzie patrzeć.
Uśmiechnęłam się szeroko i już przy nim ubierałam
kolejny komplet.
- I tak
lepiej wyglądasz bez – stwierdził, pomagając mi zapiąć stanik.
Kolejna prezentowała się tak… jak nie dla mnie.
- Nie jestem aż taką zwolenniczką różu –
powiedziałam głosem zbuntowanej nastolatki.
On tylko westchnął słysząc te słowa. Przebierając
się w ostatni zestaw widziałam rosnące napięcie w jego oczach. Wybierał go
niezwykle starannie więc czekał na moją opinię. Gdy stanęłam przed lustrem
mając już wszystko zapięte oniemiałam i ja.
- To… ty…
ja… no nie – wypuścił głośno powietrze Rachel uśmiechając się do siebie. –
Lepiej stąd wyjdę, nie chcę cię przelecieć w aż tak publicznym miejscu.
Zaśmiałam się i jeszcze raz oglądnęłam w lustrze.
Był cudowny, jednak Bolan ma gust. Przebrałam się szybko w swoje ubrania i
wyszłam z przebieralni. Odkładając drugi zestaw, wzięłam dwa pozostałe. Z
torbami wypełnionymi szczęściem wyszliśmy z centrum. Na zewnątrz było słychać
tylko „Master Of Puppets” wydobywające się z głośników naszego auta. Gdy
wsiedliśmy do środka, ściszyli i ruszyliśmy w drogę powrotną do domu.
Znów nie mogąc się powstrzymać Sebastian, który
prowadził włączył płytę zespołu Nazareth i mogliśmy sobie pośpiewać piosenkę
„Hair Of The Dog”.
- NOW YOU’RE MESSIN’ WITH A SON OF BITCH! –
darliśmy mordy, było nas chyba wszędzie słychać. Podstawiając Duffa pod
Hellhouse, usłyszeliśmy tylko wiwaty Gunsów i chyba też Skidów słyszących
piosenkę.
- Ja idę z
żyrafą, macie wolną chatę dzieciaki – uśmiechnął się znacząco, po czym ruszył
na imprezę.
Przesiedliśmy się do przodu, ściszyłam Nazareth i
włączyłam ich kolejną piosenkę „Love Hurts”. Śpiewając razem z wokalistą
wracaliśmy do domu.
środa, 10 lipca 2013
ROZDZIAŁ 14.
Wybaczcie, że taki krótki ale niestety ostatnio coś mi nic nie wychodzi. Nie wiem co się ze mną dzieje, ale powiem wam tyle że do około 20 rozdziału będzie lanie wody przed wielkimi wydarzeniami. Taki mały spojler ode mnie :)
- Coś wam długo zajęła ta sprawa –
powiedziałam odwzajemniając pocałunek Rachela, który akurat usiadł obok mnie.
- Takie tam męskie rozmowy, no wiesz… -
machnął ręką. Spojrzałam na niego i odgarnęłam mu włosy z twarzy. Złapał moją
dłoń i czule pocałował.
Oparłam
się o jego ramię. Trwaliśmy w takiej pozycji, póki nie podeszli do nas Steven i
Joe.
- Wielkie dzięki za imprezę, będziemy się już
zbierać – powiedział gitarzysta. Tyler spojrzał się na niego nieprzytomnym
wzrokiem.
- Ja chce tu zostaaaać! Nie możesz mi tego
zrobić kochaniutki! – rozpaczał wokalista. Zdusiłam śmiech.
Perry
posłał mu groźne spojrzenie, po czym pokręcił głową.
- Sami widzicie dlaczego. Taksówka już na nas
czeka.
- Odprowadzimy was – wstaliśmy z kanapy i
skierowaliśmy się na zewnątrz. Było grubo po północy i wiał chłodny wiatr,
zadrżałam z zimna. Bolan narzucił na mnie sweter, który przez jakiś czas miał
na sobie. Do tego objął mnie ramieniem.
Patrzyliśmy
jak Joe próbuje wsadzić Stevena do taksówki, komicznie to wyglądało. Tyler
otworzył szybę i wychylił głowę.
- Pamiętajcie o zabezpieczaniu się, dzieci
drogie. Dobry seks to bezpieczny seks – Rachel się zaśmiał, a ja zarumieniłam
mocno.
Perry
otworzył przednie drzwi samochodu. Odwrócił się i zlustrował nas wzrokiem.
- Dobrze razem wyglądacie, pasujecie do
siebie. Dobranoc. – wsiadł do środka i już ich nie było. Te słowa były
niezwykle miłe.
Powoli
skierowaliśmy się do domu.
- Kochanie… myślisz, że to prawda? Pasujemy do
siebie? – spytałam się basisty.
Zatrzymaliśmy
się, po czym Rachel odwrócił mnie przodem do siebie. Uniósł mój podbródek i
pocałował słodko w usta.
- Taka odpowiedź ci wystarczy? Kocham cię, to
jest najważniejsze – uśmiechnął się i dźwignął mnie na ręce.
Śmiejąc
się głośno weszliśmy do salonu, muzycy gdy nas zobaczyli zaczęli bić brawo.
- Wyglądacie jak nowożeńcy – skwitował Hill,
widocznie już wstawiony.
- Ale ja jeszcze nie chcę zostać wujkiem,
siostra – wybełkotał Axl oparty o Sebastiana, który był w podobnym stanie.
Rachel
postawił mnie na ziemi.
- Ogarnę chłopaków, bo za chwilę będzie z nimi
źle – próbował namówić Rose’a, Bacha i Scotti’ego, by się położyli. Po wielu
prośbach i oporach zmorzył ich sen, Bolan odetchnął głęboko.
- Ja pójdę zobaczyć co z Gunsami –
powiedziałam ciężko, a mój chłopak (dalej to dziwnie brzmi) skierował się na
górę.
Zrobiłam
kilka kroków w tych zabójczych butach, po czym się wkurzyłam i zdjęłam je ze
stóp. Co za ulga, trzymając je w jednej ręce kierowałam się do łazienki.
Otwierając drzwi byłam przygotowana na najgorsze. To co tam ujrzałam zaskoczyło
mnie w pozytywnym sensie, nie było krwi na kafelkach ani obrzyganego kibla.
Adler spał sobie w wannie, Izzy był oparty o szafkę, a Slash leżał na podłodze
pod ścianą. Zostawiając tych dwóch podeszłam do Hudsona. Dotknęłam jego
ramienia potrząsając nim mocno.
- Saul, Saul obudź się – mówiłam do niego
cichym głosem. On otworzył oczy, już były nawet normalne po narkotyku.
- Aniele, jesteś moim Aniołem? – wpatrywał się
we mnie jak w obrazek. Jakoś udało mi się go dźwignąć, by mógł stanąć o
własnych siłach. Opierając się o mnie skierowaliśmy się na górę. Poszliśmy do
pokoju Dave’a, który aktualnie spał sobie smacznie pod stołem. Slash widząc
łóżko padł na nie. Położyłam swoje buty na podłodze, po czym zaczęłam rozpinać
jego koszulę. Widząc jego nagi tors zdusiłam w sobie chęć dotknięcia go.
Zostawiając go w jeansach, zdjęłam mu tylko trampki i skarpetki. Otworzyłam
okno i spoglądając na niego ostatni raz wyszłam z pokoju zamykając za sobą drzwi.
W sypialni
nikogo nie było, lecz w łazience paliło się światło. Skierowałam się tam,
zobaczyłam Rachela pod prysznicem. Szybko zdjęłam z siebie ubrania po czym
dołączyłam do niego. Pomógł mi zmyć makijaż oraz przy okazji zrobił masaż ciała
za pomocą gąbki. Nie pozostałam mu dłużna. Wyszliśmy z łazienki wysuszeni,
ubrani w prowizoryczne piżamy na co jego składała się tylko z szarych dresowych
spodni, a moja z koszulki i bokserek. Spodnie zwisały mu tak apetycznie z
bioder.
- Ile dzisiaj wypiłeś? – spytałam się go
kładąc do łóżka. On położył się obok nakrywając nas kołdrą, przytuliłam się do
niego.
- Chyba tylko jednego drinka, czemu pytasz?
- Tak o, byłam trochę zdziwiona. Ja dzisiaj
przesadziłam.
Pocałował
mnie w czubek głowy.
- Nie chciałem skończyć jak reszta, poza tym
ty miałaś powód by się dzisiaj napić… Jak nie jesteś trzeźwa to okazujesz mi
bardzo dużo uczuć.
Odwróciłam
się na brzuch i zaczęłam kreślić na jego klatce piersiowej wzory.
- Jeszcze nie jestem do końca trzeźwa –
powiedziałam wyzywająco. Rachel spoglądał na mnie tajemniczo. W końcu nie
wytrzymując napięcia zaczął mnie całować, a jego ręce powędrowały pod moją
koszulkę.
A byłam
taka zmęczona całym dniem…
czwartek, 4 lipca 2013
ROZDZIAŁ 13.
Czy tylko ja w wakacje nie lubię się nudzić? Wszyscy mają jakieś zajęcie, tylko nie ja... To straszne. Jeszcze bardziej mnie ludzie wkurwiajcie, cholera no.
- O
bracie, patrz na ten ósmy cud świata! – Steven Tyler szturchnął swojego
przyjaciela.
- Kurwa Steven… czy ty nie masz gdzie się
gapić?! – oprzytomniał Joe Perry.
- Może mam się w oczy patrzeć? – zapytał z
drwiną.
- Mam przyjaciela idiotę… - westchnął
teatralnie wokalista Aerosmith.
- A ja napalonego błazna – powiedział Joe z
niedowierzaniem.
- Wypluj te słowa! – powiedział głośno Tyler
waląc Perry’ego w ramię.
- Spierdalaj, wszyscy się na nas gapią!
Dość
głośny początek zagłuszył większą część rozmowy facetów, lecz gdy trochę
przyciszyłam usłyszałam ostatnią wymianę zdań między nimi. Znieruchomiałam i
powoli się wyprostowałam. Odwróciłam się i otworzyłam szeroko usta zaszokowana.
- Widzisz, już usta otwiera – powiedział
Steven szczerząc się do mnie i opierając na Joe. Ten strzepnął jego rękę tak,
że Tyler prawie się przewrócił.
- Wybacz Kochanie za nienaganne zachowanie
mojego przyjaciela, tak już ma gdy widzi piękną kobietę – uśmiechnął się
pokrzepiająco gitarzysta.
Stałam
przed nimi nie wiedząc co powiedzieć, co oni tutaj robią?! Zaraz, zaraz… te
spotkania, długie rozmowy telefoniczne i to dzisiejsze wyjście z imprezy…
Podbiegłam szybko do Bolana i rzuciłam się na
niego z piskiem. Łzy napłynęły mi do oczu, byłam taka szczęśliwa z tego co dla
mnie zrobił.
- Jesteś cudowny, kocham cię! – wykrzyczałam
całując go mocno.
Trwaliśmy
tak dłuższą chwilę, ale niestety Steven zaczął się niecierpliwić. Odkleiłam się
od mojego ukochanego i podeszłam do tej niezwykłej dwójki muzyków.
- Cześć, miło mi was tu gościć. Jestem Lilith,
wasza wielka fanka – plotłam trzy po trzy, nie mogąc oderwać od nich wzroku,
szczególnie od Joe. Był taki boski.
- Witaj piękności, my się przedstawiać nie
musimy – Tyler chwycił moją dłoń i pocałował szarmancko. Zarumieniłam się i
zachichotałam. Co się ze mną kurwa dzieje?!
Joe
wystawił w moją stronę ramię, na co ja złapałam je z uśmiechem. Tyler szedł po
mojej drugiej stronie rozglądając się dookoła. Napotkał sylwetki Skidów i
Gunsów, którzy do tej pory się nie odezwali.
- To impreza może trwać! – krzyknął Steven i
już ze szklanką w dłoni przysiadł się do Slasha (miał bardzo smutną minę, gdy
trwałam przyklejona do Rachela) oraz Scotti’ego i Duffa.
- Zaprowadź mnie tylko skarbie do miejsca,
gdzie jest alkohol i już możesz lecieć do swojego chłopaka – podążyłam z Perrym
do kuchni, gdzie stało jeszcze wiele butelek różnych trunków. Chwyciłam jakieś
papierosy z blatu i otworzyłam drzwi prowadzące na taras. Okazało się, że Joe
przytrzymał mi je i wyszedł na zewnątrz ze mną.
Siedliśmy
w wiklinowych fotelach naprzeciwko siebie, przyniósł nawet dwie lampki i
odkorkowane wino. Uśmiechnęłam się szeroko. Czy to było normalne? Dla mnie nie,
picie wina z moim idolem. Jakbyśmy się znali od zawsze, a nie od kilku minut. Podał
mi kieliszek.
- Za co pijemy? – uniosłam go do góry.
On
przystawił swój do mojego.
- Za dzisiejszą noc – powiedział, po czym się
stuknęliśmy. Wino było niezwykle delikatne i słodkie.
Rozsiadłam
się wygodnie w fotelu wyciągając papierosa z paczki. Rozejrzałam się za jakąś
zapalniczką, lecz nagle przed oczami
pojawił mi się płomień wystawiony przez mojego kompana.
- Dziękuje, panie Perry… - przerwał mi ruchem
ręki i spojrzał na mnie dziwnie. – Joe, nie chcę być wścibska, ale jakim cudem
Rachelowi udało się zaprosić was tutaj?
On
postawił wino na stoliku i zaciągnął się fajką.
- Wpadliśmy kiedyś na siebie w studiu, chyba
pomyłka przy wynajmowaniu. W każdym bądź razie dostał numer Stevena i niedawno
zadzwonił objaśniając swoją prośbę. Powiedział, że ma piękną dziewczynę i że
jest ona fanką Aerosmith i byłoby cudownie gdybyśmy wpadli w weekend na
imprezę. Akurat odwołali nasz koncert w Nowym Jorku to stwierdziliśmy, że czemu
by nie.
- Hmm, wiedzieliście w ogóle na co się
piszecie? – spojrzałam na gitarzystę.
Przeczesał
swoje niesforne włosy.
- Właśnie nie, przyjechaliśmy tutaj zupełnie w
ciemno i pierwsze co zobaczyliśmy to twój tyłeczek. Nie powiem, żeby mi się to
nie spodobało – zaśmiał się Joe, na co ja udałam oburzoną. – Innym też się
podobało, ten w loczkach o mało co by się na ciebie wtedy nie rzucił.
Mówił o
Slashu? Moim Saulu? To dziwne, przecież on jest moim przyjacielem od zwierzeń.
I dobrych miejsc, gdzie można wypić. Nie chciałam teraz myśleć o nim inaczej
jak o kumplu, nie mogłam! Mam chłopaka, którego kocham i nie wyobrażam sobie
życia bez niego.
- Coś cię dręczy – stwierdził Joe dolewając mi
wina. Upiłam trochę chcąc pozbyć się suchości w gardle.
- Nic takiego, po prostu… - nie wiedziałam co
mu powiedzieć. – Złapał mnie przymuł po zielsku.
Zaśmiał
się głośno.
- O proszę, to tak się panna bawi. Ja cię
chyba muszę wyprowadzić na dobrą drogę, pozwalasz sobie na zbyt wiele – mówił
żartobliwie Perry. Śmiałam się razem z nim pijąc jednocześnie wino i paląc.
Siedzieliśmy
tak na tarasie jakąś godzinę rozmawiając o wszystkim, dosłownie. Otworzyliśmy
się przed sobą nawzajem. On opowiadał mi o jego problemach w domu, ja o moich
napięciach z Axlem. Dał mi dużo dobrych rad, jest naprawdę sympatycznym i
godnym zaufania człowiekiem.
- Chodź, bo pewnie cię szukają. Albo pomyślą
sobie, że gdzieś cię wywiozłem do Meksyku. Wiesz, nigdy nic nie wiadomo –
uśmiechnął się i weszliśmy z powrotem do domu. Od razu było mi cieplej. Czy
okna tutaj są dźwiękoszczelne? Jak mogliśmy nie słyszeć dźwięków „Heartbreaker”
The Rolling Stones? Weszliśmy do salonu, a widok nas w sumie za bardzo nie
zdziwił.
Pierwsze
co rzuciło mi się w oczy to Duff leżący pod stołem, chyba spał. Tulił do siebie
Roba i Dave’a, byli bez koszulek. Poza tą trójką i Izzym, który pewnie wciągał
coś w łazience z Adlerem wszyscy siedzieli kulturalnie na kanapach i fotelach i
byli pogrążeni w rozmowie z Tylerem. Patrzyli na niego z respektem. Z tego co
usłyszałam to mówili o Gwiezdnych Wojnach.
- Lilith kocha te filmy – powiedział Hudson
uśmiechając się szeroko.
Steven
spojrzał na Bolana.
- Facet, lepiej trzymaj taką kobietę na
krótkiej smyczy. Laska, która lubi rock ‘n’ roll i Star Wars to ideał –
powiedział wznosząc ku mnie toast.
Zarumieniłam
się mocno. Rachel wstał z kanapy, podszedł do mnie i pocałował mnie czule.
- Porywam ci towarzysza, mam z nim sprawę do
omówienia.
- Leć, taka okazja się może nie powtórzyć –
klepnęłam go w pośladek, on nie pozostał mi dłużny.
Rozglądałam
się bezradnie po salonie, lecz nie wiedziałam za co się zabrać – za picie,
siedzenie, rozmowę czy spanie. Nagle rozbrzmiała piosenka Rolling Stonesów
„Angie”, uwielbiam ją. Kiwałam się dźwięk pierwszych taktów piosenki z
przymkniętymi oczyma.
- Chodź – otworzyłam oczy, a przede mną stał
Slash z wyciągniętą dłonią. Chwyciłam ją i ruszyłam za nim na prowizoryczny
parkiet przed stolikiem z adapterem. Przytuliłam się do niego mocno wdychając
mieszankę różnych zapachów. Oh Saul… wsłuchiwałam się w tekst piosenki i
kiwałam się do rytmu.
Angie,
Angie
when will those clouds all disappear?
Angie, Angie
Angie, Angie
where will it lead us from here?
With no loving in our souls
and no money in our coats
You can't say were satisfied
But Angie, Angie,
you can't say we never tried
Angie, you're beautiful
but ain't it time we said goodbye?
Angie, I still love you
remember all those nights we cried?
All the dreams we held so close
seemed to all go up in smoke
Let me whisper in your ear:
Angie, Angie
where will it lead us from here?
Oh, Angie, don't you weep,
all your kisses still taste sweet
I hate that sadness in your eyes
But Angie, Angie, ain't it time we said goodbye?
With no loving in our souls
and no money in our coats
You can't say were satisfied
But Angie, I still love you, baby
Everywhere I look I see your eyes
There ain't a woman that comes close to you
Come on baby, dry your eyes
But Angie, Angie, ain't it good to be alive?
Angie, Angie, they can't say we
never tried
Gdy
piosenka się skończyła oderwałam się od Mulata, on na mnie spojrzał z lekkim
uśmiechem.
- Dziękuję – szepnął i pomknął do łazienki,
chyba na następną dawkę narkotyku. Zdusiłam w sobie chęć rzucenia się na niego,
by tego nie robił.
Ktoś,
wydaje mi się że to był Scotti przełączył na płytę Scorpionsów. Tupiąc sobie
nogą oparłam się o fotel i spoglądałam na wszystkich muzyków rozmawiających ze
sobą. Wydawali się tacy szczęśliwi.
Mimo, że
każdy z nich czuł wszystko tylko nie szczęście.
piątek, 28 czerwca 2013
ROZDZIAŁ 12.
Moja cierpliwość co do kochanej Carli się powoli kończy... jesteś niemożliwa kobieto! :D Ale i tak cię uwielbiam, no i nasze nocne rozmowy na skype też. Teraz, gdy będę miała dużo wolnego czasu postaram się skupić na pisaniu. Może coś z tego wyjdzie. Enjoy :)
On stał w tej sypialni, po prostu sobie stał. To co wokół
niego było wspaniałe. Płatki róż, świece, aromatyczne kadzidełko palące się na
szafce. Głos Stevena Tylera wydobywał się z adaptera śpiewając piosenkę
„Angel”.
I'm alone
Yeah I don't know if I can face the night
I'm in tears
And the cryin' that I do it for you
I want your love
Let's break the walls between us
Don't make it tough
I'll put away my pride
Enough's enough
I've suffered and I've seen the light
You're my angel
You're my angel
Come and save me tonight
You're my angel
Come and make it alright
Don't know what I'm gonna do
About this feeling inside
Yes, it's true
Loneliness took me for a ride
Without your love
I'm nothing but a beggar
Without your love
I'm a dog without a bone
What can I do
I'm sleepin' in this bed alone
You're my angel
Come and save me tonight
You're my angel
You're my angel
Come and save me tonight
You're my angel
Come and make it alright
Come and save me tonight
You're the reason I live
You're the reason I die
You're the reason I give
When I break down and cry
Don't need no reason why
You're my angel
Come and save me tonight
You're my angel
Come and save me tonight
Come and
take me alright
Tekst
pasował jakby idealnie. Żadne z nas do tej pory nie wykonało żadnego ruchu,
tylko oczami lustrowałam to wszystko co dla mnie zrobił.
- To wszystko dla mnie? – spytałam cichym
szeptem.
- Nie kochanie, wybacz… to dla Bacha, przecież
tak bardzo go kocham – powiedział śmiejąc się. – Oczywiście, że dla ciebie
głuptasku.
Odwzajemniłam
jego uśmiech i podeszłam do niego by się przytulić. Znów to poczucie
bezpieczeństwa, uwielbiam to. Podniosłam głowę do góry, a on dotknął palcami
mój policzek. Przybliżył swoje usta do moich i pocałował mnie delikatnie.
Oddając mu pocałunki zaczęliśmy się poruszać w rytm muzyki. Ściskałam w
dłoniach jego koszulkę, nie przestając go całować. Uświadomiłam coś sobie
nagle.
- Rachel… - oderwałam się od niego, musiałam
mu to w końcu powiedzieć. Serce waliło mi niemiłosiernie.
- Tak, skarbie?
Spoglądał
na mnie z ciekawością.
- Kocham Cię.
Otworzył
usta zaszokowany. Jego oczy się zaszkliły, złapał mnie w talii i okręcił.
Postawił, albo położył mnie dopiero na łóżku nie przestając całować. Tarzaliśmy
się po pościeli nienasyceni, gdy siedząc na nim okrakiem oderwałam się od niego.
- Skąd to nagłe pożądanie? – wymruczałam
przejeżdżając językiem po jego klatce piersiowej, pozbawionej już okrycia.
- Takich informacji nie słyszy się codziennie
– powiedział dysząc, ledwo co wytrzymywał mój dotyk. Czułam jak jego
przyrodzenie wbija mi się w ciało. Nachyliłam się jeszcze bardziej, przegryzłam
płatek jego ucha.
- To ma być ostry seks, nie rób z siebie
czułego kochanka.
Te słowa
podziałały na niego momentalnie. Złapał mnie za ramiona i przykrył swoim
ciałem, zdjął moją bluzkę, spodenki i bieliznę. Spoglądał na mnie pożądliwie.
Teraz byłam uświadomiona, że Bolan nie bawi się w żadne gry wstępne. Pochylił
się i jego język torował sobie drogę między moimi piersiami, na brzuchu i
wreszcie poczułam go między udami. Tak jak mówił, czułam jego kolczyk gdzie
indziej. Jęknęłam pod napływem emocji jakie się we mnie kumulowały.
- Już wystarczy, proszę – powiedziałam szybko
oddychając.
Uśmiechnął
się triumfalnie i oblizując usta odwrócił mnie na brzuch. Łapiąc moje włosy w
jedną rękę, ustawił mnie w odpowiedniej pozycji. Jedyne co teraz czułam to
podniecenie. Poczułam jak Rachel daje mi mocnego klapsa w pośladek i wbija się
we mnie. Krzyknęłam, ale nie z bólu. Stopniowo jak się we mnie poruszał było
coraz lepiej. Tak jak myślałam przyspieszył, puścił moje włosy i swoje obydwie
dłonie oparł na mojej talii. Co jakiś czas uderzał mnie, ale to tylko podsycało
moje pożądanie. Czując, że jestem już coraz bliżej szczytu oddychałam szybko
jęcząc. W końcu poczułam jak orgazm obejmuje całe moje ciało, znieruchomiałam
wydając ostatni jęk. Bolan poczuł to samo kilka pchnięć po mnie, czułam tylko
jak ciepło rozchodzi się w moim ciele. Padłam na łóżko cała obolała i zmęczona,
basista obok mnie. Leżeliśmy tak chwilę, gdy Rachel odwrócił się do mnie
przodem. Uśmiechał się szeroko.
- Wystarczająco ostro jak na twoje wymagania?
Zarumieniłam
się mocno.
- Aż za bardzo, daj spokój. Nie będę przez
tydzień chodzić – zaśmiałam się i wstałam powoli. Ruszyłam szybko się ogarnąć.
Po
prysznicu, wysuszeniu włosów i pomalowaniu się nadszedł czas na wybranie ubrań.
Rachel aktualnie korzystał z łazienki. To w sumie impreza w przyjacielskim
gronie, aż tak nie muszę się stroić. Wiedząc już co chcę ubrać, zaczęłam to na
siebie zakładać. W trakcie do małej garderoby wszedł Bolan i zlustrował moje
ciało w koronkowej bieliźnie. Wywróciłam oczami i skończyłam się ubierać.
- Pięknie wyglądasz, skarbie. Mam dla ciebie
niespodziankę, niedługo powinna być – powiedział tajemniczo cmokając mnie w
policzek.
Teraz dał
mi powód do myślenia. Ciekawe co to takiego. Niestety Rachel odwrócił moją
uwagę od rozmyślań nad prezentem swoim cudownym nagim ciałem. Zagryzłam wargę i
oglądałam go jak się ubiera. Bokserki, czarne jeansy, jeansowa koszula,
trampki.
- Mmm… - zamruczałam przyklejając się do
futryny drzwi. Rachel się odwrócił i zaśmiał głośno.
- No już kicia, uciekaj na dół. Gunsi powinni
już być – klepnął mnie w obolały już tyłek, złapałam go za rękę i razem
zeszliśmy do salonu.
Głośna
Metallica dudniła w całym domu, po którym już krzątali się muzycy z Sunset. Gdy
tylko zobaczyłam Stevena, mało co się nie przewracając o Roba klęczącego obok
adaptera rzuciłam się na niego. On nie spodziewając się tego wywrócił się jak
ostatnia sierota, a ja z nim. Zaśmiałam się, Popcorn zobaczył że to tylko ja.
- Lilith! Więcej tak nie rób, proszę cię! Ale
cieszę się, że cię widzę mała! – momentalnie na jego twarz powrócił uśmiech i
już po chwili razem się z tego śmialiśmy popijając drinki na kanapie.
Podszedł
do nas Duff, lecz chyba mnie nie rozpoznał.
- Co taka urocza kobieta jak ty robi tutaj? –
spytał tym swoim głosem podrywacza.
- Siedzę i gadam ze słodkim Adlerkiem, a ty
McKagan chyba mnie z kimś pomyliłeś.
On tylko
przyjrzał mi się uważniej i wytrzeszczył oczy.
- Wybacz, Ruda – powiedział speszony.
Machnęłam
dłonią i podałam mu piwo.
- Nie martw się, już nie jestem zła za to co
się stało. Było minęło, siadaj do nas – uśmiechnęłam się, a on chętnie usiadł
obok mnie. Gdy Steven i Duff są razem nie da się nie śmiać.
Po chwili
nie mogłam oddychać ze śmiechu słysząc te wszystkie kawały.
- A on po prostu wziął ten worek i uciekł! –
zakończył żart perkusista, a ja poczułam jak łzy cisną mi się do oczu. Dawno
się tak nie uśmiałam.
W takim
stanie zauważył mnie Rachel, który coś chyba sobie źle pomyślał. Szybko
nachylił się nade mną.
- Wszystko w porządku, kochanie? – spytał
troskliwie. Moi dwaj towarzysze spoglądali na nas z uśmiechami.
- Tak, popłakałam się słuchając głupot jakie
mi opowiadają. Idę po kolejnego drinka – wstałam z sofy i podążyłam do kuchni,
a Bolan zajął moje miejsce w salonie.
Wchodząc
do pomieszczenia pierwsze co zarejestrowałam to szopa mojego Kudłacza.
Skoczyłam mu na plecy i wtuliłam się w niego.
- Miśku, tęskniłam! – on drgnął, ale prawie że
od razu zdjął mnie ze swoich pleców. Spojrzał mi w oczy i pogłaskał po włosach.
- Ja też, nawet nie wiesz jak bardzo… -
szepnął cicho, ktoś odchrząknął. Obejrzałam się, a za Slashem stał Axl.
Wciągnęłam gwałtownie powietrze, nie byłam przygotowana na spotkanie z nim.
Otrzepałam się z niewidzialnego kurzu i
spojrzałam na brata. Wyglądał całkiem dobrze, tak jak się spodziewałam.
- Axl… - chciałam coś powiedzieć, jednak mi
przerwał.
- Zanim mnie wyzwiesz, czy cokolwiek innego
chcę cię przeprosić. Nie wiem co mnie wtedy naszło, po prostu nie mogę się
przyzwyczaić do faktu ile w życiu przeszłaś. Potrzebna jest ci uwaga i miłość,
czego niestety ja ci nie dałem. Jedyne co potrafię to wyżywać się na innych,
dopiero teraz uświadomiłem sobie mój błąd. Zamiast zaakceptować twój wybór co
do partnera, ja zachowałem się infantylnie i cię… uderzyłem – mówił, jakby w to
nie wierzył. – Nie proszę cię o to byś miała mi wybaczyć właśnie teraz, dam ci
czas. Żebyś mogła to przemyśleć i poukładać. Pamiętaj, że zawsze będziesz dla
mnie moją małą siostrzyczką i będę cię kochał bez względu na wszystko.
Gdy mówił
stałam jak zahipnotyzowana, nie spodziewałam się usłyszeć takich słów od niego.
Po prostu nie. Nie było mnie teraz stać na przyjęcie jego przeprosin.
- Czas jest mi teraz potrzebny, powiedzmy że
jestem na dobrej drodze do wybaczenia ci – powiedziałam cicho.
- Dziękuję Innocence – mruknął i dotknął
mojego ramienia. Wyszedł z kuchni tak szybko, jakby coś go goniło.
Chwyciłam
swojego drinka i odwróciłam się do Saula, który stał w oknie i palił papierosa.
- Idziesz do salonu? – spoglądając w jego
czekoladowe oczy ścisnęło mnie w żołądku.
Zgasił pół
papierosa w popielniczce i zabierając swoją szklankę przeszedł ze mną do
salonu, gdzie impreza się rozkręcała. Sebastian, Duff oraz Scotti z Rachelem
popijali sobie piwo rozmawiając o kobietach. Rob, Steven i Sabo zwierzali się
sobie nad butelkami wódki, a Axl siedział z Izzym na kanapie dyskutując o
czymś. Zobaczywszy Stradlina uśmiechnęłam się szeroko, na co on zareagował tak
samo. Zostawiając Slasha podążyłam do mojego ukochanego, siadłam mu na kolanach
i pocałowałam namiętnie.
- O czym rozmawiacie? – spytałam spoglądając
na każdego po kolei.
Faceci
obejrzeli się po sobie, a następnie każdy tylko kiwał głową.
- Nieee, myy? O niczym! No coś ty, mała! Tak
sobie tylko siedzimy… - jak to komicznie wyglądało, spojrzałam znów na Rachela
zagryzając wargę.
On
nachylił się i wyszeptał mi do ucha.
- Nie rób tego, mała. Jeszcze nie masz dość po
dzisiaj? – zrobił mi malinkę na szyi.
Pisnęłam i
zaśmiałam się głośno, żartobliwie uderzając basistę po ramieniu. Nie byłam w
ogóle świadoma tego, że Hudson patrzy na to wszystko trochę inaczej.
*w tym samym czasie*
Lilith
opuściła mnie, gdy tylko zobaczyła Bolana dyskutującego z resztą o laskach. Nie
odwróciłem wzroku jak usiadła mu na kolanach i pocałowała tak, aż Duff z Bachem
wymienili zdziwione, ale zazdrosne spojrzenia. Każdy chciał zaprzeczyć o czym
mówili, za nim dosiadła się do nich ona by zrobić na niej jakieś wrażenie. A
potem on nachylił się ku niej i coś do niej powiedział, ona się tylko ślicznie
zaśmiała przytulając do swojego kochanka. Widać, że są szczęśliwi. Bardzo
szczęśliwi. Chyba o to ci chodziło Slash – powiedziałem sam do siebie w
myślach. Pokręciłem głową i wypiłem całą zawartość swojej szklanki. Nawet nie
miała pojęcia jakie robi wrażenie na wszystkich facetach w tym pokoju.
Sebastian, Scotti oraz Duff, nie mówiąc tu już o Bolanie patrzyli na nią jak w
obrazek, gdy coś mówiła. Jest po prostu wspaniała.
- Ej, Hudson idziesz na kreskę? – wybudził
mnie z transu Stradlin, patrząc na mnie wyczekująco.
Odstawiłem
szklankę na stół i podążyłem za Izzym do łazienki.
Impreza
trwała w najlepsze. Ludzie zdążyli już trochę wypić i zrobiło się wesoło.
Wszyscy zebrali się w jednym miejscu na kanapach, brakowało jedynie Saula i
Stradlina. Chyba wiem, gdzie mogli pójść. Nie mogę teraz sobie psuć humoru ich
nałogiem. To ich życie, a jeśli tak chcą je prowadzić to proszę. Wkurzona
chwyciłam butelkę whisky i zaczęłam ją szybko opróżniać. Rachel, który siedział
obok na sofie spojrzał na mnie zdziwiony.
- Coś się stało?
- Nie, po prostu chcę się dzisiaj napić. I to
porządnie – powiedziałam odstawiając pustą już butelkę na stolik. Sebastian
widząc mnie coraz bardziej wstawioną pokręcił z niedowierzaniem głową.
- No no, panna Doskonała dzisiaj łamie
wszystkie swoje zasady – puścił mi oczko i powrócił do rozmowy z Robem.
Nie jestem
wcale doskonała, nie jestem… moją głowę wypełniały myśli głównie dotyczące co
wypić następnie. Chciałam w końcu się wyluzować, mieć w dupie wszystko. Zawsze
ja pełniłam rolę osoby ogarniającej, dzisiaj będzie inaczej. W kuchni nakryłam
Sabo i Adlera na paleniu trawki.
- Lilith, eeee… hahahahaha, wybacz nam to. Ale
to takie dobre jest, że nie mogliśmy hahahaha się powstrzymać – dukał Steven
między napadami śmiechu. Dave spoglądał tylko na niego spod przymrużonych
powiek.
- Imprezę wcześniej też tak mówiłeś, nieważne.
Dajcie mi trochę – powiedziałam zdecydowanym tonem i po spaleniu połowy jointa
śmiałam się razem z nimi. To nie była moja pierwsza styczność z ziołem, nie
miewałam po nim żadnych halucynacji ani niczego takiego, po prostu było mi
dobrze. Czułam się błogo i lekko.
Dave
wyciągnął w moją stronę blanta.
- Ja już dziękuję. I tak będę świecić oczami
przed Rachelem – powiedziałam próbując wstać z podłogi. W tych butach było to
dość trudne, czołgając się po kafelkach dojrzałam czyjeś kowbojki poruszające
się po kuchni. – Pomożesz mi kimkolwiek jesteś, rycerzu w kowbojkach?
Tym kimś
okazał się być mój brat, gdy go zobaczyłam moja faza nagle uległa
pomniejszeniu. Nigdy nie widział mnie w takim stanie, więc bałam się jego
reakcji na mój widok.
- Oh siostrzyczko, co ja z tobą mam –
pogłaskał mnie po włosach i podniósł z ziemi. Skierował się do salonu, po czym
posadził mnie sobie na kolanach, sam usadził się na fotelu. Ja się w niego
wtuliłam nie zwracając uwagi na ciekawskie spojrzenia. Bolana nie było w
salonie.
- Axl, oh Axl… ja też chcę na kolana,
mogęęęęę? – spytał się Sebastian robiąc maślane oczka do wokalisty Gunsów. Rudy
wystawił mu środkowy palec śmiejąc się z blondyna.
Nagle do
salonu wparowali Dave i Popcorn opierając się o siebie. Z dłoni mieli złożone
pistolety i zachowywali się jak agenci.
- Obiekt namierzony! – wskazał na mnie Snake.
- Hej, FBI. Odwrót, powtarzam odwrót. Misja
zakończona niepowodzeniem, bez odbioru – powiedział Slash, wchodząc do pokoju.
Za nim powolnym krokiem wlókł się Izzy.
„Agenci”
wsadzili broń do kieszeni spodni i tajniacko wrócili do kuchni. Spojrzałam na
Saula i uśmiechnęłam się szeroko. On pokręcił głową prawdopodobnie wiedząc co
mi jest. Rose nie chciał mnie puścić i w takiej pozycji rozmawiał z Affuso i
Bachem o jakimś koncercie w Roxy.
Domówka
rozkręcała się spokojnie, nie licząc tego że Duff chciał zrobić przede mną
striptiz. Rachel wrócił do wszystkich po incydencie ze zjaranymi muzykami.
Uśmiechał się tajemniczo, nie był prawie w ogóle pijany. Co mu się stało? Chcąc
w końcu wyprostować kości wstałam z mojego brata. Każdy miał lenia i nie
chciało się nikomu zmienić płyty, która dawno dobiegła już końca. Podeszłam
lekko się chwiejąc do adaptera i nastawiłam „Dirty Deeds Done Dirt Cheap”
zespołu AC/DC. Oczywiście jak to ja zamiast kucnąć, wolałam się nachylić i
teraz każdy facet w tym pokoju obserwował mój tyłek.
Nawet dwóch
mężczyzn, którzy dopiero co stanęli w progu domu Skid Row.
Subskrybuj:
Posty (Atom)