- O
bracie, patrz na ten ósmy cud świata! – Steven Tyler szturchnął swojego
przyjaciela.
- Kurwa Steven… czy ty nie masz gdzie się
gapić?! – oprzytomniał Joe Perry.
- Może mam się w oczy patrzeć? – zapytał z
drwiną.
- Mam przyjaciela idiotę… - westchnął
teatralnie wokalista Aerosmith.
- A ja napalonego błazna – powiedział Joe z
niedowierzaniem.
- Wypluj te słowa! – powiedział głośno Tyler
waląc Perry’ego w ramię.
- Spierdalaj, wszyscy się na nas gapią!
Dość
głośny początek zagłuszył większą część rozmowy facetów, lecz gdy trochę
przyciszyłam usłyszałam ostatnią wymianę zdań między nimi. Znieruchomiałam i
powoli się wyprostowałam. Odwróciłam się i otworzyłam szeroko usta zaszokowana.
- Widzisz, już usta otwiera – powiedział
Steven szczerząc się do mnie i opierając na Joe. Ten strzepnął jego rękę tak,
że Tyler prawie się przewrócił.
- Wybacz Kochanie za nienaganne zachowanie
mojego przyjaciela, tak już ma gdy widzi piękną kobietę – uśmiechnął się
pokrzepiająco gitarzysta.
Stałam
przed nimi nie wiedząc co powiedzieć, co oni tutaj robią?! Zaraz, zaraz… te
spotkania, długie rozmowy telefoniczne i to dzisiejsze wyjście z imprezy…
Podbiegłam szybko do Bolana i rzuciłam się na
niego z piskiem. Łzy napłynęły mi do oczu, byłam taka szczęśliwa z tego co dla
mnie zrobił.
- Jesteś cudowny, kocham cię! – wykrzyczałam
całując go mocno.
Trwaliśmy
tak dłuższą chwilę, ale niestety Steven zaczął się niecierpliwić. Odkleiłam się
od mojego ukochanego i podeszłam do tej niezwykłej dwójki muzyków.
- Cześć, miło mi was tu gościć. Jestem Lilith,
wasza wielka fanka – plotłam trzy po trzy, nie mogąc oderwać od nich wzroku,
szczególnie od Joe. Był taki boski.
- Witaj piękności, my się przedstawiać nie
musimy – Tyler chwycił moją dłoń i pocałował szarmancko. Zarumieniłam się i
zachichotałam. Co się ze mną kurwa dzieje?!
Joe
wystawił w moją stronę ramię, na co ja złapałam je z uśmiechem. Tyler szedł po
mojej drugiej stronie rozglądając się dookoła. Napotkał sylwetki Skidów i
Gunsów, którzy do tej pory się nie odezwali.
- To impreza może trwać! – krzyknął Steven i
już ze szklanką w dłoni przysiadł się do Slasha (miał bardzo smutną minę, gdy
trwałam przyklejona do Rachela) oraz Scotti’ego i Duffa.
- Zaprowadź mnie tylko skarbie do miejsca,
gdzie jest alkohol i już możesz lecieć do swojego chłopaka – podążyłam z Perrym
do kuchni, gdzie stało jeszcze wiele butelek różnych trunków. Chwyciłam jakieś
papierosy z blatu i otworzyłam drzwi prowadzące na taras. Okazało się, że Joe
przytrzymał mi je i wyszedł na zewnątrz ze mną.
Siedliśmy
w wiklinowych fotelach naprzeciwko siebie, przyniósł nawet dwie lampki i
odkorkowane wino. Uśmiechnęłam się szeroko. Czy to było normalne? Dla mnie nie,
picie wina z moim idolem. Jakbyśmy się znali od zawsze, a nie od kilku minut. Podał
mi kieliszek.
- Za co pijemy? – uniosłam go do góry.
On
przystawił swój do mojego.
- Za dzisiejszą noc – powiedział, po czym się
stuknęliśmy. Wino było niezwykle delikatne i słodkie.
Rozsiadłam
się wygodnie w fotelu wyciągając papierosa z paczki. Rozejrzałam się za jakąś
zapalniczką, lecz nagle przed oczami
pojawił mi się płomień wystawiony przez mojego kompana.
- Dziękuje, panie Perry… - przerwał mi ruchem
ręki i spojrzał na mnie dziwnie. – Joe, nie chcę być wścibska, ale jakim cudem
Rachelowi udało się zaprosić was tutaj?
On
postawił wino na stoliku i zaciągnął się fajką.
- Wpadliśmy kiedyś na siebie w studiu, chyba
pomyłka przy wynajmowaniu. W każdym bądź razie dostał numer Stevena i niedawno
zadzwonił objaśniając swoją prośbę. Powiedział, że ma piękną dziewczynę i że
jest ona fanką Aerosmith i byłoby cudownie gdybyśmy wpadli w weekend na
imprezę. Akurat odwołali nasz koncert w Nowym Jorku to stwierdziliśmy, że czemu
by nie.
- Hmm, wiedzieliście w ogóle na co się
piszecie? – spojrzałam na gitarzystę.
Przeczesał
swoje niesforne włosy.
- Właśnie nie, przyjechaliśmy tutaj zupełnie w
ciemno i pierwsze co zobaczyliśmy to twój tyłeczek. Nie powiem, żeby mi się to
nie spodobało – zaśmiał się Joe, na co ja udałam oburzoną. – Innym też się
podobało, ten w loczkach o mało co by się na ciebie wtedy nie rzucił.
Mówił o
Slashu? Moim Saulu? To dziwne, przecież on jest moim przyjacielem od zwierzeń.
I dobrych miejsc, gdzie można wypić. Nie chciałam teraz myśleć o nim inaczej
jak o kumplu, nie mogłam! Mam chłopaka, którego kocham i nie wyobrażam sobie
życia bez niego.
- Coś cię dręczy – stwierdził Joe dolewając mi
wina. Upiłam trochę chcąc pozbyć się suchości w gardle.
- Nic takiego, po prostu… - nie wiedziałam co
mu powiedzieć. – Złapał mnie przymuł po zielsku.
Zaśmiał
się głośno.
- O proszę, to tak się panna bawi. Ja cię
chyba muszę wyprowadzić na dobrą drogę, pozwalasz sobie na zbyt wiele – mówił
żartobliwie Perry. Śmiałam się razem z nim pijąc jednocześnie wino i paląc.
Siedzieliśmy
tak na tarasie jakąś godzinę rozmawiając o wszystkim, dosłownie. Otworzyliśmy
się przed sobą nawzajem. On opowiadał mi o jego problemach w domu, ja o moich
napięciach z Axlem. Dał mi dużo dobrych rad, jest naprawdę sympatycznym i
godnym zaufania człowiekiem.
- Chodź, bo pewnie cię szukają. Albo pomyślą
sobie, że gdzieś cię wywiozłem do Meksyku. Wiesz, nigdy nic nie wiadomo –
uśmiechnął się i weszliśmy z powrotem do domu. Od razu było mi cieplej. Czy
okna tutaj są dźwiękoszczelne? Jak mogliśmy nie słyszeć dźwięków „Heartbreaker”
The Rolling Stones? Weszliśmy do salonu, a widok nas w sumie za bardzo nie
zdziwił.
Pierwsze
co rzuciło mi się w oczy to Duff leżący pod stołem, chyba spał. Tulił do siebie
Roba i Dave’a, byli bez koszulek. Poza tą trójką i Izzym, który pewnie wciągał
coś w łazience z Adlerem wszyscy siedzieli kulturalnie na kanapach i fotelach i
byli pogrążeni w rozmowie z Tylerem. Patrzyli na niego z respektem. Z tego co
usłyszałam to mówili o Gwiezdnych Wojnach.
- Lilith kocha te filmy – powiedział Hudson
uśmiechając się szeroko.
Steven
spojrzał na Bolana.
- Facet, lepiej trzymaj taką kobietę na
krótkiej smyczy. Laska, która lubi rock ‘n’ roll i Star Wars to ideał –
powiedział wznosząc ku mnie toast.
Zarumieniłam
się mocno. Rachel wstał z kanapy, podszedł do mnie i pocałował mnie czule.
- Porywam ci towarzysza, mam z nim sprawę do
omówienia.
- Leć, taka okazja się może nie powtórzyć –
klepnęłam go w pośladek, on nie pozostał mi dłużny.
Rozglądałam
się bezradnie po salonie, lecz nie wiedziałam za co się zabrać – za picie,
siedzenie, rozmowę czy spanie. Nagle rozbrzmiała piosenka Rolling Stonesów
„Angie”, uwielbiam ją. Kiwałam się dźwięk pierwszych taktów piosenki z
przymkniętymi oczyma.
- Chodź – otworzyłam oczy, a przede mną stał
Slash z wyciągniętą dłonią. Chwyciłam ją i ruszyłam za nim na prowizoryczny
parkiet przed stolikiem z adapterem. Przytuliłam się do niego mocno wdychając
mieszankę różnych zapachów. Oh Saul… wsłuchiwałam się w tekst piosenki i
kiwałam się do rytmu.
Angie,
Angie
when will those clouds all disappear?
Angie, Angie
Angie, Angie
where will it lead us from here?
With no loving in our souls
and no money in our coats
You can't say were satisfied
But Angie, Angie,
you can't say we never tried
Angie, you're beautiful
but ain't it time we said goodbye?
Angie, I still love you
remember all those nights we cried?
All the dreams we held so close
seemed to all go up in smoke
Let me whisper in your ear:
Angie, Angie
where will it lead us from here?
Oh, Angie, don't you weep,
all your kisses still taste sweet
I hate that sadness in your eyes
But Angie, Angie, ain't it time we said goodbye?
With no loving in our souls
and no money in our coats
You can't say were satisfied
But Angie, I still love you, baby
Everywhere I look I see your eyes
There ain't a woman that comes close to you
Come on baby, dry your eyes
But Angie, Angie, ain't it good to be alive?
Angie, Angie, they can't say we
never tried
Gdy
piosenka się skończyła oderwałam się od Mulata, on na mnie spojrzał z lekkim
uśmiechem.
- Dziękuję – szepnął i pomknął do łazienki,
chyba na następną dawkę narkotyku. Zdusiłam w sobie chęć rzucenia się na niego,
by tego nie robił.
Ktoś,
wydaje mi się że to był Scotti przełączył na płytę Scorpionsów. Tupiąc sobie
nogą oparłam się o fotel i spoglądałam na wszystkich muzyków rozmawiających ze
sobą. Wydawali się tacy szczęśliwi.
Mimo, że
każdy z nich czuł wszystko tylko nie szczęście.
kto ci napisał wstęp?! no kto?! Genialna Ja!
OdpowiedzUsuńi w końcu cię ubłągałam! :3
dobra, widzę pogawędka z Joe dobrze jej zrobiła :3 no no :3 ale Rachel kochany, że taki jej prezent zrobił! <3
i ten taniec ze Slashem *-*
o paniee! idę cię dalej męczyć o następny ;*
nie no, koniec najlepszy a mianowicie taniec ze Slashuniem^^ też bym tak chciała ;c
OdpowiedzUsuńNa każdym blogu podoba mi się, gdy Steven i Joe wkraczają do akcji :D zajebiści są i tyle:D
kurde pisz już następny, bo chcę więcej!
tak trochę zejdę z tematu^^ bo tak patrzę sobie na twój profil i cholernie ciekawi mnie co masz konkretniejszego na myśli pisząc, że interesują cię męskie rozrywki :D prośba ode mnie dla ciebie jakbyś mogła mi to bardziej rozwinąc, bo ciekawość mnie zżera ;3
Usuńzapraszam do siebie na nowy :)
Usuńhttp://welcome-to-highway-to-hell.blogspot.com/
no wiesz, chodzi mi głównie o gry :)
Usuńznowu nowy :)
Usuńhttp://welcome-to-highway-to-hell.blogspot.com/
OOOO jaki fajny rozdział :d
OdpowiedzUsuńBolan to ma łeb do niespodzianek haha :P
Ohh taki Joe... ja to bym chyba zemdlała ze szczęścia xd
No i ta rozmowa na tarasie
Wujek Joe- dobra rada :D
Zawsze u ciebie w rozdziałach wszystko idealnie się komponuje to jest takie super!
No i Slash...znaczy taniec ze Slashem to było takie.... kochane? Nie wiem czy to odpowiednie słowo ale widać że biedaczek się męczy patrząc na Lilith i Rachel'a :(
Ja nie lubić kiedy Sauli smuta :(
Ale rozdział jest fantakurwastyczny i już się nie mogę doczekać następnego :**
Też bym chciała taką niespodziankę, cholera. Miło by było, haha. Fajnie, że pogadała z Joe, może dał też jej trochę do myślenia, ale kurde nie mogę jak ten biedny Slash cierpi, masakra.
OdpowiedzUsuńPadam, więc wybacz mało treściwy komentarz.
OOoo i pojawili się Panowie z Aerosmith :D Hehe te teksty Tylera są po prostu genialne :D i to siedzenie na tarasie z Joe...marzenie. Też bym tak chciała rozmawiać z najprzystojniejszym facetem pod słońcem....ma dziewczyna szczęście do facetów. No i trochę mi szkoda Slasha, bo musi patrzeć jak dziewczyna, którą kocha jest z innym, ale ja tam wolę Bolana :P Oczywiście kolejny, genialny rozdział :D a co do nudzenia się, to witam w klubie ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowy u mnie ;)
Usuńhttp://the-flames-burned-out.blogspot.com/2013/07/rozdzia-22.html
Jak przeczytałam ostatnie zdanie poczułam jakiś taki... niepokój? No bo jak to możliwe, żeby tacy faceci nie byli szczęśliwi? I co najważniejsze: dlaczego nie są?
OdpowiedzUsuńNo a teraz od początku :D
Hahah początek był genialny :D Jak zawsze niezawodna część Aerosmih i ich nie mniej niezawodne teksty :D
Rachel to jednak umie robić niespodzianki, nie ma co :P
Też bym tak chciała siedzieć sobie na tarasie pijąc wino, paląc i rozmawiając o wszystkim z Joe Perrym!
Ktoś mi powie, dlaczego ja tak nie mogę? :c
No i znowu ten Saul... Mam dziwne przeczucie, że w końcu dojdzie do tego, że Lilith jednak z nim będzie, bo już coś zaczyna o nim myśleć trochę nie w ten sposób co powinna. W końcu ma chłopaka, którego kocha i to z wzajemnością!
Taaa... ja też się strasznie nudzę. Ale chyba od tego są wakacje :)
http://xxlittle-xdiffrent-fckn-gnr.blogspot.com/2013/07/rozdzia-109-it-must-have-been-love.html nowy rozdział, zapraszam! :)
OdpowiedzUsuńBolan zaprosił Tylera i Perry'ego. Panowie zostali NIESPODZIANKĄ!!! :D I bardzo dobrze, że odwołali im ten koncert w NY... Chociaż ludzie, którzy mieli na niego bilety pewnie niespecjalnie zadowoleni... Ale kto by się nimi przejmował... xD No i Lil szczęśliwa. Tylko dlaczego, cholera oni nie są szczęśliwi?!
OdpowiedzUsuńSlash - kocha Lil i musi patrzeć jak ona przytula, całuje etc. Rachela...
Duff - ?????
Izzy - ?????
Axl - może się martwić o nią albo czy na pewno mu wybaczyła...
Scotti - ??????
Rob - ????
Rachel - może być zazdrosny, że tańczyła ze Slashem, a wcześniej gadała na tarasie z Joe.... Ale szczerze wątpię. Jakieś to takie niepasujące do niego...
Dave - ????
Sebastian - ?????
Adler - ??? Przecież on jest zawsze szczęśliwy....
wszystko się wyjaśni w późniejszych rozdziałach :)
UsuńNo ja mam nadzieję... ;D
Usuńmyślę, że się nie zawiedziesz :D
Usuń