Moja cierpliwość co do kochanej Carli się powoli kończy... jesteś niemożliwa kobieto! :D Ale i tak cię uwielbiam, no i nasze nocne rozmowy na skype też. Teraz, gdy będę miała dużo wolnego czasu postaram się skupić na pisaniu. Może coś z tego wyjdzie. Enjoy :)
On stał w tej sypialni, po prostu sobie stał. To co wokół
niego było wspaniałe. Płatki róż, świece, aromatyczne kadzidełko palące się na
szafce. Głos Stevena Tylera wydobywał się z adaptera śpiewając piosenkę
„Angel”.
I'm alone
Yeah I don't know if I can face the night
I'm in tears
And the cryin' that I do it for you
I want your love
Let's break the walls between us
Don't make it tough
I'll put away my pride
Enough's enough
I've suffered and I've seen the light
You're my angel
You're my angel
Come and save me tonight
You're my angel
Come and make it alright
Don't know what I'm gonna do
About this feeling inside
Yes, it's true
Loneliness took me for a ride
Without your love
I'm nothing but a beggar
Without your love
I'm a dog without a bone
What can I do
I'm sleepin' in this bed alone
You're my angel
Come and save me tonight
You're my angel
You're my angel
Come and save me tonight
You're my angel
Come and make it alright
Come and save me tonight
You're the reason I live
You're the reason I die
You're the reason I give
When I break down and cry
Don't need no reason why
You're my angel
Come and save me tonight
You're my angel
Come and save me tonight
Come and
take me alright
Tekst
pasował jakby idealnie. Żadne z nas do tej pory nie wykonało żadnego ruchu,
tylko oczami lustrowałam to wszystko co dla mnie zrobił.
- To wszystko dla mnie? – spytałam cichym
szeptem.
- Nie kochanie, wybacz… to dla Bacha, przecież
tak bardzo go kocham – powiedział śmiejąc się. – Oczywiście, że dla ciebie
głuptasku.
Odwzajemniłam
jego uśmiech i podeszłam do niego by się przytulić. Znów to poczucie
bezpieczeństwa, uwielbiam to. Podniosłam głowę do góry, a on dotknął palcami
mój policzek. Przybliżył swoje usta do moich i pocałował mnie delikatnie.
Oddając mu pocałunki zaczęliśmy się poruszać w rytm muzyki. Ściskałam w
dłoniach jego koszulkę, nie przestając go całować. Uświadomiłam coś sobie
nagle.
- Rachel… - oderwałam się od niego, musiałam
mu to w końcu powiedzieć. Serce waliło mi niemiłosiernie.
- Tak, skarbie?
Spoglądał
na mnie z ciekawością.
- Kocham Cię.
Otworzył
usta zaszokowany. Jego oczy się zaszkliły, złapał mnie w talii i okręcił.
Postawił, albo położył mnie dopiero na łóżku nie przestając całować. Tarzaliśmy
się po pościeli nienasyceni, gdy siedząc na nim okrakiem oderwałam się od niego.
- Skąd to nagłe pożądanie? – wymruczałam
przejeżdżając językiem po jego klatce piersiowej, pozbawionej już okrycia.
- Takich informacji nie słyszy się codziennie
– powiedział dysząc, ledwo co wytrzymywał mój dotyk. Czułam jak jego
przyrodzenie wbija mi się w ciało. Nachyliłam się jeszcze bardziej, przegryzłam
płatek jego ucha.
- To ma być ostry seks, nie rób z siebie
czułego kochanka.
Te słowa
podziałały na niego momentalnie. Złapał mnie za ramiona i przykrył swoim
ciałem, zdjął moją bluzkę, spodenki i bieliznę. Spoglądał na mnie pożądliwie.
Teraz byłam uświadomiona, że Bolan nie bawi się w żadne gry wstępne. Pochylił
się i jego język torował sobie drogę między moimi piersiami, na brzuchu i
wreszcie poczułam go między udami. Tak jak mówił, czułam jego kolczyk gdzie
indziej. Jęknęłam pod napływem emocji jakie się we mnie kumulowały.
- Już wystarczy, proszę – powiedziałam szybko
oddychając.
Uśmiechnął
się triumfalnie i oblizując usta odwrócił mnie na brzuch. Łapiąc moje włosy w
jedną rękę, ustawił mnie w odpowiedniej pozycji. Jedyne co teraz czułam to
podniecenie. Poczułam jak Rachel daje mi mocnego klapsa w pośladek i wbija się
we mnie. Krzyknęłam, ale nie z bólu. Stopniowo jak się we mnie poruszał było
coraz lepiej. Tak jak myślałam przyspieszył, puścił moje włosy i swoje obydwie
dłonie oparł na mojej talii. Co jakiś czas uderzał mnie, ale to tylko podsycało
moje pożądanie. Czując, że jestem już coraz bliżej szczytu oddychałam szybko
jęcząc. W końcu poczułam jak orgazm obejmuje całe moje ciało, znieruchomiałam
wydając ostatni jęk. Bolan poczuł to samo kilka pchnięć po mnie, czułam tylko
jak ciepło rozchodzi się w moim ciele. Padłam na łóżko cała obolała i zmęczona,
basista obok mnie. Leżeliśmy tak chwilę, gdy Rachel odwrócił się do mnie
przodem. Uśmiechał się szeroko.
- Wystarczająco ostro jak na twoje wymagania?
Zarumieniłam
się mocno.
- Aż za bardzo, daj spokój. Nie będę przez
tydzień chodzić – zaśmiałam się i wstałam powoli. Ruszyłam szybko się ogarnąć.
Po
prysznicu, wysuszeniu włosów i pomalowaniu się nadszedł czas na wybranie ubrań.
Rachel aktualnie korzystał z łazienki. To w sumie impreza w przyjacielskim
gronie, aż tak nie muszę się stroić. Wiedząc już co chcę ubrać, zaczęłam to na
siebie zakładać. W trakcie do małej garderoby wszedł Bolan i zlustrował moje
ciało w koronkowej bieliźnie. Wywróciłam oczami i skończyłam się ubierać.
- Pięknie wyglądasz, skarbie. Mam dla ciebie
niespodziankę, niedługo powinna być – powiedział tajemniczo cmokając mnie w
policzek.
Teraz dał
mi powód do myślenia. Ciekawe co to takiego. Niestety Rachel odwrócił moją
uwagę od rozmyślań nad prezentem swoim cudownym nagim ciałem. Zagryzłam wargę i
oglądałam go jak się ubiera. Bokserki, czarne jeansy, jeansowa koszula,
trampki.
- Mmm… - zamruczałam przyklejając się do
futryny drzwi. Rachel się odwrócił i zaśmiał głośno.
- No już kicia, uciekaj na dół. Gunsi powinni
już być – klepnął mnie w obolały już tyłek, złapałam go za rękę i razem
zeszliśmy do salonu.
Głośna
Metallica dudniła w całym domu, po którym już krzątali się muzycy z Sunset. Gdy
tylko zobaczyłam Stevena, mało co się nie przewracając o Roba klęczącego obok
adaptera rzuciłam się na niego. On nie spodziewając się tego wywrócił się jak
ostatnia sierota, a ja z nim. Zaśmiałam się, Popcorn zobaczył że to tylko ja.
- Lilith! Więcej tak nie rób, proszę cię! Ale
cieszę się, że cię widzę mała! – momentalnie na jego twarz powrócił uśmiech i
już po chwili razem się z tego śmialiśmy popijając drinki na kanapie.
Podszedł
do nas Duff, lecz chyba mnie nie rozpoznał.
- Co taka urocza kobieta jak ty robi tutaj? –
spytał tym swoim głosem podrywacza.
- Siedzę i gadam ze słodkim Adlerkiem, a ty
McKagan chyba mnie z kimś pomyliłeś.
On tylko
przyjrzał mi się uważniej i wytrzeszczył oczy.
- Wybacz, Ruda – powiedział speszony.
Machnęłam
dłonią i podałam mu piwo.
- Nie martw się, już nie jestem zła za to co
się stało. Było minęło, siadaj do nas – uśmiechnęłam się, a on chętnie usiadł
obok mnie. Gdy Steven i Duff są razem nie da się nie śmiać.
Po chwili
nie mogłam oddychać ze śmiechu słysząc te wszystkie kawały.
- A on po prostu wziął ten worek i uciekł! –
zakończył żart perkusista, a ja poczułam jak łzy cisną mi się do oczu. Dawno
się tak nie uśmiałam.
W takim
stanie zauważył mnie Rachel, który coś chyba sobie źle pomyślał. Szybko
nachylił się nade mną.
- Wszystko w porządku, kochanie? – spytał
troskliwie. Moi dwaj towarzysze spoglądali na nas z uśmiechami.
- Tak, popłakałam się słuchając głupot jakie
mi opowiadają. Idę po kolejnego drinka – wstałam z sofy i podążyłam do kuchni,
a Bolan zajął moje miejsce w salonie.
Wchodząc
do pomieszczenia pierwsze co zarejestrowałam to szopa mojego Kudłacza.
Skoczyłam mu na plecy i wtuliłam się w niego.
- Miśku, tęskniłam! – on drgnął, ale prawie że
od razu zdjął mnie ze swoich pleców. Spojrzał mi w oczy i pogłaskał po włosach.
- Ja też, nawet nie wiesz jak bardzo… -
szepnął cicho, ktoś odchrząknął. Obejrzałam się, a za Slashem stał Axl.
Wciągnęłam gwałtownie powietrze, nie byłam przygotowana na spotkanie z nim.
Otrzepałam się z niewidzialnego kurzu i
spojrzałam na brata. Wyglądał całkiem dobrze, tak jak się spodziewałam.
- Axl… - chciałam coś powiedzieć, jednak mi
przerwał.
- Zanim mnie wyzwiesz, czy cokolwiek innego
chcę cię przeprosić. Nie wiem co mnie wtedy naszło, po prostu nie mogę się
przyzwyczaić do faktu ile w życiu przeszłaś. Potrzebna jest ci uwaga i miłość,
czego niestety ja ci nie dałem. Jedyne co potrafię to wyżywać się na innych,
dopiero teraz uświadomiłem sobie mój błąd. Zamiast zaakceptować twój wybór co
do partnera, ja zachowałem się infantylnie i cię… uderzyłem – mówił, jakby w to
nie wierzył. – Nie proszę cię o to byś miała mi wybaczyć właśnie teraz, dam ci
czas. Żebyś mogła to przemyśleć i poukładać. Pamiętaj, że zawsze będziesz dla
mnie moją małą siostrzyczką i będę cię kochał bez względu na wszystko.
Gdy mówił
stałam jak zahipnotyzowana, nie spodziewałam się usłyszeć takich słów od niego.
Po prostu nie. Nie było mnie teraz stać na przyjęcie jego przeprosin.
- Czas jest mi teraz potrzebny, powiedzmy że
jestem na dobrej drodze do wybaczenia ci – powiedziałam cicho.
- Dziękuję Innocence – mruknął i dotknął
mojego ramienia. Wyszedł z kuchni tak szybko, jakby coś go goniło.
Chwyciłam
swojego drinka i odwróciłam się do Saula, który stał w oknie i palił papierosa.
- Idziesz do salonu? – spoglądając w jego
czekoladowe oczy ścisnęło mnie w żołądku.
Zgasił pół
papierosa w popielniczce i zabierając swoją szklankę przeszedł ze mną do
salonu, gdzie impreza się rozkręcała. Sebastian, Duff oraz Scotti z Rachelem
popijali sobie piwo rozmawiając o kobietach. Rob, Steven i Sabo zwierzali się
sobie nad butelkami wódki, a Axl siedział z Izzym na kanapie dyskutując o
czymś. Zobaczywszy Stradlina uśmiechnęłam się szeroko, na co on zareagował tak
samo. Zostawiając Slasha podążyłam do mojego ukochanego, siadłam mu na kolanach
i pocałowałam namiętnie.
- O czym rozmawiacie? – spytałam spoglądając
na każdego po kolei.
Faceci
obejrzeli się po sobie, a następnie każdy tylko kiwał głową.
- Nieee, myy? O niczym! No coś ty, mała! Tak
sobie tylko siedzimy… - jak to komicznie wyglądało, spojrzałam znów na Rachela
zagryzając wargę.
On
nachylił się i wyszeptał mi do ucha.
- Nie rób tego, mała. Jeszcze nie masz dość po
dzisiaj? – zrobił mi malinkę na szyi.
Pisnęłam i
zaśmiałam się głośno, żartobliwie uderzając basistę po ramieniu. Nie byłam w
ogóle świadoma tego, że Hudson patrzy na to wszystko trochę inaczej.
*w tym samym czasie*
Lilith
opuściła mnie, gdy tylko zobaczyła Bolana dyskutującego z resztą o laskach. Nie
odwróciłem wzroku jak usiadła mu na kolanach i pocałowała tak, aż Duff z Bachem
wymienili zdziwione, ale zazdrosne spojrzenia. Każdy chciał zaprzeczyć o czym
mówili, za nim dosiadła się do nich ona by zrobić na niej jakieś wrażenie. A
potem on nachylił się ku niej i coś do niej powiedział, ona się tylko ślicznie
zaśmiała przytulając do swojego kochanka. Widać, że są szczęśliwi. Bardzo
szczęśliwi. Chyba o to ci chodziło Slash – powiedziałem sam do siebie w
myślach. Pokręciłem głową i wypiłem całą zawartość swojej szklanki. Nawet nie
miała pojęcia jakie robi wrażenie na wszystkich facetach w tym pokoju.
Sebastian, Scotti oraz Duff, nie mówiąc tu już o Bolanie patrzyli na nią jak w
obrazek, gdy coś mówiła. Jest po prostu wspaniała.
- Ej, Hudson idziesz na kreskę? – wybudził
mnie z transu Stradlin, patrząc na mnie wyczekująco.
Odstawiłem
szklankę na stół i podążyłem za Izzym do łazienki.
Impreza
trwała w najlepsze. Ludzie zdążyli już trochę wypić i zrobiło się wesoło.
Wszyscy zebrali się w jednym miejscu na kanapach, brakowało jedynie Saula i
Stradlina. Chyba wiem, gdzie mogli pójść. Nie mogę teraz sobie psuć humoru ich
nałogiem. To ich życie, a jeśli tak chcą je prowadzić to proszę. Wkurzona
chwyciłam butelkę whisky i zaczęłam ją szybko opróżniać. Rachel, który siedział
obok na sofie spojrzał na mnie zdziwiony.
- Coś się stało?
- Nie, po prostu chcę się dzisiaj napić. I to
porządnie – powiedziałam odstawiając pustą już butelkę na stolik. Sebastian
widząc mnie coraz bardziej wstawioną pokręcił z niedowierzaniem głową.
- No no, panna Doskonała dzisiaj łamie
wszystkie swoje zasady – puścił mi oczko i powrócił do rozmowy z Robem.
Nie jestem
wcale doskonała, nie jestem… moją głowę wypełniały myśli głównie dotyczące co
wypić następnie. Chciałam w końcu się wyluzować, mieć w dupie wszystko. Zawsze
ja pełniłam rolę osoby ogarniającej, dzisiaj będzie inaczej. W kuchni nakryłam
Sabo i Adlera na paleniu trawki.
- Lilith, eeee… hahahahaha, wybacz nam to. Ale
to takie dobre jest, że nie mogliśmy hahahaha się powstrzymać – dukał Steven
między napadami śmiechu. Dave spoglądał tylko na niego spod przymrużonych
powiek.
- Imprezę wcześniej też tak mówiłeś, nieważne.
Dajcie mi trochę – powiedziałam zdecydowanym tonem i po spaleniu połowy jointa
śmiałam się razem z nimi. To nie była moja pierwsza styczność z ziołem, nie
miewałam po nim żadnych halucynacji ani niczego takiego, po prostu było mi
dobrze. Czułam się błogo i lekko.
Dave
wyciągnął w moją stronę blanta.
- Ja już dziękuję. I tak będę świecić oczami
przed Rachelem – powiedziałam próbując wstać z podłogi. W tych butach było to
dość trudne, czołgając się po kafelkach dojrzałam czyjeś kowbojki poruszające
się po kuchni. – Pomożesz mi kimkolwiek jesteś, rycerzu w kowbojkach?
Tym kimś
okazał się być mój brat, gdy go zobaczyłam moja faza nagle uległa
pomniejszeniu. Nigdy nie widział mnie w takim stanie, więc bałam się jego
reakcji na mój widok.
- Oh siostrzyczko, co ja z tobą mam –
pogłaskał mnie po włosach i podniósł z ziemi. Skierował się do salonu, po czym
posadził mnie sobie na kolanach, sam usadził się na fotelu. Ja się w niego
wtuliłam nie zwracając uwagi na ciekawskie spojrzenia. Bolana nie było w
salonie.
- Axl, oh Axl… ja też chcę na kolana,
mogęęęęę? – spytał się Sebastian robiąc maślane oczka do wokalisty Gunsów. Rudy
wystawił mu środkowy palec śmiejąc się z blondyna.
Nagle do
salonu wparowali Dave i Popcorn opierając się o siebie. Z dłoni mieli złożone
pistolety i zachowywali się jak agenci.
- Obiekt namierzony! – wskazał na mnie Snake.
- Hej, FBI. Odwrót, powtarzam odwrót. Misja
zakończona niepowodzeniem, bez odbioru – powiedział Slash, wchodząc do pokoju.
Za nim powolnym krokiem wlókł się Izzy.
„Agenci”
wsadzili broń do kieszeni spodni i tajniacko wrócili do kuchni. Spojrzałam na
Saula i uśmiechnęłam się szeroko. On pokręcił głową prawdopodobnie wiedząc co
mi jest. Rose nie chciał mnie puścić i w takiej pozycji rozmawiał z Affuso i
Bachem o jakimś koncercie w Roxy.
Domówka
rozkręcała się spokojnie, nie licząc tego że Duff chciał zrobić przede mną
striptiz. Rachel wrócił do wszystkich po incydencie ze zjaranymi muzykami.
Uśmiechał się tajemniczo, nie był prawie w ogóle pijany. Co mu się stało? Chcąc
w końcu wyprostować kości wstałam z mojego brata. Każdy miał lenia i nie
chciało się nikomu zmienić płyty, która dawno dobiegła już końca. Podeszłam
lekko się chwiejąc do adaptera i nastawiłam „Dirty Deeds Done Dirt Cheap”
zespołu AC/DC. Oczywiście jak to ja zamiast kucnąć, wolałam się nachylić i
teraz każdy facet w tym pokoju obserwował mój tyłek.
Nawet dwóch
mężczyzn, którzy dopiero co stanęli w progu domu Skid Row.