sobota, 25 maja 2013

ROZDZIAŁ 7.


Jest i kolejny rozdział perypetii Lil oraz całego rockowego świata. Opowiadanie coraz bardziej się rozkręca, z czego jestem niezmiernie zadowolona. Myślę nad napisaniem kilku dodatków, tylko za bardzo nie wiem jakie tematy wybrać. Jeżeli macie jakieś pomysły śmiało piszcie :) Zachęcam w trakcie czytania posłuchać sobie TEJ oto piosenki, idealnie komponuje się ze wszystkim.



Nazajutrz rano w domu panowała jeszcze cisza, wszyscy spali. Właściwie to zgonowali, tam gdzie skończyli imprezę. Nic dziwnego, trwała prawie do piątej nad ranem i nie obyło się bez wizyty policji oraz jakieś bójki.
*
Obudziło mnie ostre słońce wpadające do pokoju. Szybko oceniłam swój stan na dobry, nic mnie nie bolało choć to trochę dziwne. Jedyne co mi nie odpowiadało to to, że leżałam NAGA w swojej sypialni i nie pamiętałam nic z wczorajszej nocy, super. Przewróciłam się na bok i mało co, a bym krzyknęła. Obok mnie leżał koleś, z którym chyba wczoraj się poznałam. Mogłam przypuszczać, że on też nie miał niczego teraz na sobie.
 - Zajebiście Lilith, spokojnie możesz nazwać się kurwą – powiedziałam sobie w myślach i tak, by nie obudzić mojego towarzysza wstałam z łóżka. Włożyłam na siebie bieliznę i wygrzebałam z szafy starą koszulkę Black Sabbath.
Schodząc na dół rzuciło mi się na myśl to, jak powiem o tym incydencie mojemu bratu. Chyba, że już się domyślił co robiłam u siebie. Na samą myśl o tym, wzdrygałam się.
Kurwa, jestem w czarnej dupie.

To co ujrzałam w salonie dość mocno mnie zaskoczyło. Wszędzie walały się butelki, puste bądź rozbite oraz kawałki pizzy bądź chipsów. Ktoś nawet zrobił drzewko papierosowe, które aktualnie stało na telewizorze i ozdobił na dodatek prezerwatywami. Oby nie były zużyte. Za dużo ludzi tutaj nie było, pod stołem leżał ten wysoki blondyn, na sofie chrapał Steven, a za fotelem zauważyłam kawałek Izzy’ego. To było wszystko, reszta pewnie jest w swoich pokojach. Wkroczyłam do kuchni i mogłam odetchnąć, bo jedyne co tutaj było złego to obrzygany zlew. Chociaż nie będę tutaj musiała sprzątać.
W trakcie parzenia kawy do kuchni zajrzał Axl. Wyglądał na całkiem wypoczętego, chodził jakoś tak radośnie. Aż sama się uśmiechnęłam na ten widok.
 - A ty co taki wesoły? – spytałam brata nalewając mu kawy do kubka. Siadł obok mnie na blacie kuchennym.
 - Tak jakoś, czuję że to będzie dobry dzień.
Parsknęłam śmiechem i napiłam się kawy.
 - Jak jesteś taki zadowolony z życia to możesz dzisiaj pomóc mi sprzątać – wytknęłam mu język.
Wzruszył tylko ramionami, po czym do kuchni weszła cała trójka jaka spała w salonie. Spojrzałam w jakim są stanie i sięgnęłam do szafki po aspirynę. Faceci usiedli do stołu, a ja zabrałam się za robienie śniadania. Właśnie, gdy serwowałam na stół naleśniki zjawił się Slash. Był zaspany i chyba jeszcze nie do końca ogarniał, lecz gdy mnie zobaczył od razu się ożywił.
 - Chcesz kawy, Slash? – uśmiechnęłam się do niego szeroko i przytuliłam na powitanie.
 - Tak, ratujesz mi życie Mała – odwzajemnił mój uścisk i usiadł do chłopaków rozmawiających o nowych kawałkach na kolejną płytę.
Gdy sięgałam do szafki po kubek, poczułam czyjeś dłonie oplatające mnie w pasie. Odwróciłam się i ujrzałam Rachela z uśmiechem od ucha do ucha. Pocałował mnie czule.
 - Dzień dobry księżniczko.
Spłonęłam rumieńcem i zajęłam się robieniem kawy. Wyminęłam chłopaka po czym podeszłam do Saula siedzącego przy stole i postawiłam przed nim kubek parującej cieczy.
 - Mmm, czym ja sobie zasłużyłem na takiego anioła? – powiedział jakoś tak smutno i już więcej się na mnie nie spojrzał. Dziwne, co się takiego mu stało? Przed chwilą był w świetnym humorze. 
I tak oto mijał powoli poranek, ja z Rachelem miziałam się na blacie kuchennym, a pozostali rozmawiali o przyszłej trasie po Ameryce. Było naprawdę miło, ale ja ledwo co znałam tego uroczego mężczyznę z nietypowym kolczykiem. Może gdybym nic wczoraj nie brała, nie skończyło by się na seksie. Oh, kogo ja oszukuję! Oczywiście, że i tak by się na tym skończyło.
 - Bolan! Zbieramy się! – krzyknął Sebastian.
Spojrzałam się na bruneta i uśmiechnęłam lekko.
 - No idź, nie będę cię zatrzymywać.
 - Lubię być przez ciebie zatrzymywanym – wymruczał mi do ucha przez co zadrżałam. – Ale masz rację, nie pozwólmy Bachowi tyle czekać.
Złożył na moich ustach pożegnalny, aczkolwiek słodki pocałunek.
 - Do zobaczenia – pogłaskał mnie po policzku i wyszedł z kuchni.
Westchnęłam głęboko i wróciłam do chłopaków, którzy nadal siedzieli przy stole. Gdy trzasnęły drzwi wejściowe zapadła grobowa cisza. Duff zasnął opierając się o stół z palącym się papierosem w dłoni. Axl spojrzał się na mnie dziwnie.
 - Sobie faceta wybrałaś, nie ma co – mruknął dopijając kawę.
 - To chyba moje życie więc nie powinieneś mieć nic do tego! Mój wybór, nie powstrzymasz mnie przed tym! – wkurzyłam się nieźle, przecież jestem już dorosła.
Widziałam tę złość w jego oczach, nikt nie przeciwstawia się raczej jego zdaniu.
 - Ja? Ja nie powinienem się wpierdalać w twoje życie? Kurwa, czy ty słyszysz co pierdolisz?! Bo chyba nie, jesteś moją młodszą siostrą i mam prawo, aby decydować o tym co jest dla ciebie dobre! Nie ma kurwa innej opcji!
 - Mówisz tak, bo tobie nie wychodzi z kobietami?! Próbujesz mnie ustawić, wybierać mi facetów! Co jeszcze wpadnie ci do tego pustego łba?! – rozkręcałam się coraz bardziej krzycząc na Axla. Reszta zespołu patrzyła tylko na mnie z niedowierzaniem. Siedzieli tu tylko po to by zainterweniować w odpowiedniej chwili w razie czego, gdyby Rudego poniosło.
 - Przesadziłaś, Innocence. Dobrze wiesz, że chcę dla ciebie jak najlepiej. On po prostu nie nadaje się na chłopaka dla ciebie! To kurwiarz jakich mało, zerżnął cię i teraz tylko to będzie go obchodzić!
Nie wytrzymałam już dłużej, gdy mówił tak źle o Rachelu. Fakt, że on znał go dłużej… nie, nie mogę teraz myśleć o tym.
 - Co z tego?! Przecież mam już doświadczenie! Jim mnie wykorzystywał, twój basista prawie mnie zgwałcił w szale narkotykowym… ale wyjebane! I tak pewnie nie jeden uważa mnie za kurwę! – roześmiałam się gorzko w twarz Axlowi. Spoglądał na mnie z żalem, chyba nie wierzył w to co słyszy.
 - Jeszcze masz szansę uwolnić się z tego chorego związku, powiedz tylko słowo.
 - Kurwa, jaki ty tępy! JA TEGO NIE CHCĘ! Nie będziesz mi się w twoich ujebanych buciorach wjebywał do życia! To, że jesteś moim bratem cię do tego nie upoważnia! To jest kurwa moje życie!
Wyraz twarzy Axla stopniowo się zmieniał od smutku, aż po wściekłość. Widać nie lubił, jak ktoś go wyzywał.
 - Wypierdalaj z tego domu! Ty suko, ja ci chciałem tylko pomóc! Widocznie myliłem się co do ciebie! Potrafisz tylko dawać dupy, nic innego! – podszedł do mnie i szarpnął mocno za ramiona, a ja nie wytrzymując strzeliłam mu z otwartej dłoni w twarz.
To podziałało na niego jak płachta na byka. W wyniku furii walnął mnie z pięści w twarz. Czułam tylko jak warga mi pęka. On to zrobił… naprawdę mnie uderzył. Nie wiem kiedy po mojej twarzy zaczęły spływać łzy razem z krwią. Wszystko potem działo się w zwolnionym tempie. Odsunęłam się od niego pod ścianę i oglądałam scenę, która rozegrała się przede mną. Izzy wraz z Duffem przytrzymali Axla wijącego się ze złości i wyprowadzili na taras za domem. Za nimi pobiegł Steven. Saul rzucił mi szybkie spojrzenie i podbiegł do mnie pomagając mi wstać z podłogi. Chwilę stał i mnie przytulał do siebie, bym mogła się uspokoić.
*
Trzymałem ją w objęciach jak coś kruchego. W tej chwili chciałem tylko, by była bezpieczna. Gdziekolwiek, byle nie tu. Zajebię Axla, po prostu kurwa przesadził! Pogładziłem ją po włosach i przytrzymałem jej podbródek prosząc, by na mnie spojrzała. Jej wspaniałe oczy, w kolorze płynnej whisky patrzyły na mnie ze strachem i niepewnością. Zupełnie nie wiedziałem jak ją pocieszyć. Taka nagła pustka, choć w sobie radowałem się mogąc być tak blisko niej.
 - Nie mogę tu zostać. Muszę się gdzieś ukryć, na jakiś czas – patrzyłem na nią wyczekująco, z nadzieją. – Macie może adres Skid Row? Jeśli tak to zapisz mi go na czymś, ja idę się ubrać.
Nawet na mnie nie patrząc opuściła parter kierując się po schodach do swojego pokoju. Stałem jak sparaliżowany. W czym ten facet jest lepszy ode mnie? Rose miał rację co do jego trybu życia. Ale jeśli Innocence (tak ją nazwał?) jest szczęśliwa to nie mam tu nic do dodania. Mimo, że w tym momencie zrobiło mi się w chuj przykro.
Kurwa.
*
Gdy znajdowałam się w objęciach Mulata jedyne czego chciałam to żeby ta chwila się nie skończyła. Mogłabym tak trwać w nieskończoność i patrzeć się w jego piękne czekoladowe tęczówki, w których były nie wiadome dla mnie emocje. Uświadomiłam sobie że nie powinnam tak myśleć i nawet nie obdarzając go spojrzeniem uciekłam do swojej sypialni. Do plecaka w stylu vintage spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy, a na siebie wciągnęłam jasne jeansowe spodenki ze stanem i białą bluzkę z nazwą Gibson. Na nogi szybko założyłam creepersy i byłam gotowa. Na dole panowała totalna cisza, nikogo też nie było. W kuchni na blacie leżała karteczka ze starannie wykaligrafowanym adresem zamieszkania zespołu. Nie potrzebowałam w tej chwili nikogo innego.
Nie dopuszczałam do siebie jednak myśli… ba! Nie mogłam myśleć o tym, że to nie Bolan jest mi teraz potrzebny. Wychodząc z domu zamknęłam drzwi na klucz i czym prędzej oddaliłam się w kierunku centrum Miasta Aniołów. 

10 komentarzy:

  1. Axl!! No czy go pojebało?? Własną siostrę uderzyć? No rozumiem charatkerek i wgl no, ale kurwa siostrę?? No okej, próbuję się o nią troszczyć, ale nic na siłę. Nie może jej dyktować jak żyć. Chociaż przez chwilę myślałam, że on tak mówi o Bolanie tylko dlatego aby ona była ze Slashem a nie z nim.
    No ciekawa jestem jak to bedzie gdy ta zamieszka ze Skidami.
    Co do dodatku to już mówiłam - dzieciństwo Axla i Lil.
    matko, ale akcja :) czekam na kolejny!! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. No ładnie... to żeś namieszała...

    OdpowiedzUsuń
  3. Początek był taki awww, jak słodko! *.* Ten Rachel miziający się z Lilith na blacie, cudownie :D
    Ale później... Nieźle odwaliło Axlowi... Nie dość, że zrobił jej wielką awanturę to jeszcze na dodatek uderzył... przesadził, oj przesadził :/
    A Innocence (?) uciekła do Skidów :D Jestem więcej niż ciekawa, jak to się dalej potoczy :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Bym się popłakała już. Nie ma słów. Z chęcią bym nie komentowała, nie umiem teraz. Możesz liczyć na kom pod następnym rozdziałem D:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma sprawy, sama jak na razie nie mam jakoś weny na długie komentarze :(

      Usuń
  5. Aaaa jakie boskie to było!!!!!
    Uwielbiam Rachela i Ty o tym dobrze wiesz :P także taka akcja z tym słodkim Bolanem rano....miód na moje serce <3 dajcie mi takiego!!!!
    No i wyszło szydło z Axla:D nie dość, że zrobił siostrze awanturę, to jeszcze ją UDERZYŁ!!!! No i tu przegiął, bo Innocence miała rację, że to jest jej życie a nie jego. Slash czuje coś do niej i to widać, jest taki kochany :)
    Ten tekst "oczy koloru płynnej whiskey" - GENIALNY, super porównanie :D
    No i uciekła do Skidów...jestem ciekawa co będzie dalej i z niecierpliwością czekam na kolejny :3

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  7. W końcu znalazłam trochę czasu na poczytanie twojego bloga więc skomentuję:) Przeważnie jakoś nie jara mnie to jak główna bohaterka od razu się z którymś z zespołu związuje bo to takie bla blaa... ale tu aż się prosi o to żeby w końcu Lilith poleciała do Slasha!*_* Wielbie Bolana ale Slashunio jest tu taki kochaany i wgl. Masakra. :D Weź coś zrób!
    No i informuj mnie o nowych rozdziałach :)
    Zapraszam do mnie!!:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję i zajrzę do Ciebie kiedy tylko znajdę czas! :)

      Usuń