- Kurwa, kobieto powinnaś się cieszyć a nie
płakać za nim! – krzyczałam do siebie pakując swoje rzeczy. Zupełnie nie
wiedziałam co się ze mną w tym momencie działo. Opłakiwałam swojego zmarłego
chłopaka, choć wyrządził mi tyle krzywd. Byłam wolna, choć wcale tego nie odczuwałam.
Do
toreb pakowałam rzeczy jakie tylko wpadły mi w ręce, nie zważałam na to czy są
to ubrania moje bądź Jima. Moim zadaniem było po prostu jak najszybciej
wydostać się z tego piekła. Dom należał do Jima, nie będzie więc problemów jak
wyniosę się stąd bez listu dla rodziny czy przyjaciół.
Przed
wyjściem z ciężkiego skórzanego notesu, który dostałam od chłopaka jak się
poznaliśmy wyciągnęłam małą, pogniecioną karteczkę z adresem.
Mam
tylko nadzieję, że mnie pozna i zaoferuje jakąś pomoc. Kto wie, przecież tyle
lat się nie widzieliśmy…
*
- Kurwa, dlaczego akurat teraz?! – wrzeszczał
Axl ze złości. Od jakieś godziny w całym Los Angeles leje deszcz. Przez warunki
pogodowe on i jego zespół nie wybrał się na picie i dziwki do klubu. Poza tym
nie mieli nic innego do roboty prócz imprezowania oraz nagrywania płyt. Jak to
rockmani.
I
tak każdy z Gunsów znalazł sobie zajęcie. Duff ze Stevenem ćpali w łazience,
Slash w swoim pokoju tworzył nowe riffy, a Izzy rozmawiał przez telefon ze
swoim dostawcą heroiny. Tylko Axl nie potrafił sobie znaleźć zajęcia, chodził z
kąta w kąt próbując zająć czymś myśli. Nagle jego nicnierobienie przerwało
ciche pukanie do drzwi. Z niechęcią podniósł się z kanapy i otworzył na oścież
uprzednio zapalając brudną lampkę w przedpokoju. Słabe światło dobrze
oświetlało sylwetkę osoby stojącej przed nim. Przemoczone ubrania przylegały do
ciała, w obu dłoniach trzymała torby. Na twarzy łzy mieszały się z deszczem i
spływającym makijażem. Zamarł uświadamiając sobie, że zna tą osobę.
- Lilith. – szepnął oszołomiony.
Dziewczyna
padła mu w objęcia płacząc jeszcze głośniej niż dotychczas.
*
- Już ci lepiej? – spytał rudy wchodząc do
pokoju, w którym siedziałam. Porównując go do reszty domu był czysty, a nawet i
przytulny. Ściany w kolorze czerwieni, niewielka szafa i komoda. No i łóżko,
małżeńskie zajmujące trochę miejsca. Siedziałam na nim przykryta kocem
trzymając w dłoniach kubek przyjemnie pachnącej kawy. Axl przysiadł na skraju
łoża opierając się o jedną z belek podtrzymujących baldachim nad nami.
- Tak, o wiele. Mam jedno pytanie. Skąd tu to
łóżko? – spojrzałam na chłopaka z lekkim uśmiechem na twarzy.
- Wiesz, kiedyś Slashowi zamarzyło się takie
łoże. Mieliśmy dość spania na cienkich materacach lub gołej podłodze. Wstawił
je do siebie myśląc, że się wyśpi. Nie miał racji, na drugi dzień stwierdził,
że jest jeszcze gorsze i tak oto wylądowało ono tutaj w pokoju dla gości.
Najlepsze
miejsce do spania w jakim kiedykolwiek się znalazłam. Nie rozumiem jak można
nie chcieć w nim spać. Cóż, czasem przyzwyczajenia biorą górę nad wygodą.
- Dzięki za wszystko Axl. Gdy się odświeżyłam
i przebrałam już mi lepiej. Chyba będę się powoli zbierać. – zaczęłam
wyswobadzać się z okrycia, gdy on mnie powstrzymał.
- Zostajesz tutaj. Do odwołania, nie będziesz
płacić za hotel skoro tu masz darmowy nocleg. – przytuliłam się do niego
dziękując mu tym za całą troskę. On przez chwilę nie wiedział co zrobić, po
czym delikatnie przycisnął do siebie.
Po
chwili wstałam i w męskich bokserkach oraz kusej koszulce z dekoltem zeszłam na
dół myśląc o jakimś śniadaniu dla chłopaków w ramach rekompensaty. Będąc w
miejscu, które było kuchnią jedyne co można było powiedzieć to, że panował tu
syf. Wpierw próbowałam doczyścić wszystkie naczynia, blaty i urządzenia, a
potem zabrałam się za przygotowywanie śniadania. Po całym domu unosił się
zapach świeżej kawy oraz naleśników. Stałam tyłem do stołu, gdy ktoś nagle przy
nim siadł. Odwróciłam się by postawić na stole kubek kawy oraz talerz z
naleśnikami, gdy ujrzałam twarz całkowicie zasłoniętą włosami. W jednej dłoni
trzymał palącego się papierosa, W
drugiej szklankę z whisky. Jego twarz była skierowana prawdopodobnie na mój
biust, bo nie wiedziałam dokładnie gdzie patrzy.
Po
chwili do niego dołączyła reszta skuszona aromatyczną wonią dobiegającą z
kuchni. Dwóch blondynów i szatyn. Oni także zostali obdarowani ciepłą kawą. Ten
czwarty wydawał się dość znajomy. Ostatni pojawił się Axl całując mnie w
policzek z uśmiechem.
- Hej Rose, twoja nowa panienka? – spytał się
rudego jeden z blondynów, farbowany.
- Nie Duff. To jest moja siostra Lilith,
zamieszka z nami przez jakiś czas.
Nagle
głowy wszystkich zwróciły się w moją stronę oglądając moje ciało dokładnie z
wielkim szokiem na twarzy…
Dzięki za zaproszenie :D
OdpowiedzUsuńPrzyszłam, przeczytałam, nie rozczarowałam się, zostaję! :D
Zaczyna się naprawdę dobrze xD masz fajny styl, przez co przyjemnie się czyta :) No i fabuła wydaje się baaardzo interesująca :P
Jeśli mogłabym się do czegoś przyczepić to jak dla mnie było za mało dialogów samych w sobie. Nie chodzi mi o to, że mają cały czas nawijać czy coś w tym stylu, bo sama nie umiem pisać dobrych dialogów i staram się ich unikać, ale w pewnych sytuacjach się nie da. Chodzi mi o sytuację, gdy robiła śniadanie i do kuchni wszedł Slash. No bo nie odzywali się do siebie wgl czy jak? No i jak później przyszła reszta to też jakoś brakowało mi tych ich wypowiedzi.
Ale oczywiście podoba mi się, będę wpadać, lądujesz u mnie w polecanych :)
Nowy: http://only-love-can-save-you.blogspot.com/ :)
UsuńPrzeczytam w wolnej chwili
OdpowiedzUsuńNowy na: nightrain-to-sunset-strip.blogspot.com
Tak jak proponowałaś zajrzałam do cb i przeczytałam.
OdpowiedzUsuńWidac że masz pomysł na to opowiadanie. Masz fajny styl pisania, a więc łatwo się to czyta. Nie wiem co jeszcze mogła bym napisać. Czekam na nastepny rozdział, weny życzę ;D
Przeczytam jak znajdę chwilkę czasu :)
OdpowiedzUsuńTymczasem zgodnie z prośbą informuję o nowy rozdziale :)
http://gunsnroses-sweet-child-o-mine.blogspot.com/
Długie opisy świata przedstawionego - tak. Łatwo można sobie wszystko wyobrazić.
OdpowiedzUsuńSuper ! :D Czytam dalej XD
OdpowiedzUsuń